Jak pisze agencja Reutera, do końca kadencji Baracka Obamy na stanowisku prezydenta USA, która upływa 20 stycznia, z Guantanamo ma zostać zwolnionych 19 więźniów. Mają oni zostać odesłani m.in. do Włoch, Omanu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jeśli plan związany z transferami się powiedzie, w owianym złą sławą więzieniu pozostanie 40 osadzonych. Rzecznik Białego Domu Josh Earnest już we wtorek powiedział, że spodziewa się kolejnych zwolnień osadzonych w Guantanamo. Nie podał jednak wówczas szczegółów, a jego wypowiedź była reakcją na wpis prezydenta elekta USA Donalda Trumpa, który sprzeciwił się zwalnianiu więźniów, bo jego zdaniem trzymani tam ludzie są niebezpieczni. Prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-barack-obama,gsbi,1011" title="Barack Obama" target="_blank">Barack Obama</a> obiecał podczas swej kampanii wyborczej osiem lat temu, że zamknie krytykowane przez obrońców praw człowieka oraz państwa europejskie więzienie w Guantanamo. Administracja USA tłumaczyła wielokrotnie, że dotychczas się to nie udało, bo Kongres co roku blokował postawienie więźniów przed sądami federalnymi i ich przyjazd do USA. Pierwszych więźniów zaczęto sprowadzać do wojskowej bazy USA w Zatoce Guantanamo na Kubie w 2002 roku w odpowiedzi na ataki na Nowy Jork i Waszyngton z 11 września 2001 roku. Jak twierdziły ówczesne władze USA, zamknięci zostali tam najgroźniejsi terroryści na świecie - islamscy ekstremiści, talibowie i bojownicy Al-Kaidy. Jednak spośród 779 osób, które przeszły przez więzienie w Guantanamo, większość wypuszczono jeszcze za prezydentury George'a W. Busha bez postawienia im formalnych zarzutów. Jak dotąd skazano tylko kilku więźniów, w tym kierowcę Osamy bin Ladena.