Dodali, że USA "nie szukają żadnego pretekstu do stacjonowania wojsk na północ od strefy zdemilitaryzowanej", która oddziela Koreę Północną od Południowej. "Nie mamy ochoty zaszkodzić narodowi północnokoreańskiemu, który już wiele wycierpiał i którego nie należy mieszać z wrogim reżimem w Pjongjangu" - zaznaczyli ministrowie. Po raz kolejny zaapelowali o większy udział Chin w rozwiązaniu kryzysu wywołanego zbrojeniami nuklearnymi KRLD i rozwojem jej zdolności do wystrzeliwania pocisków balistycznych. "Jeśli Chiny chcą odgrywać bardziej aktywną rolę w celu zapewnienia pokoju i bezpieczeństwa - z czego my wszyscy, a przede wszystkim Chiny wyciągną najwięcej korzyści - muszą zdecydować się na wywieranie decydującego wpływu dyplomatycznego i handlowego na Koreę Północną" - napisali autorzy artykułu. 5 sierpnia Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję nakładającą nowe sankcje na Koreę Płn. w związku z niedawnymi próbami międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM), z których najnowsza odbyła się 28 lipca. Dzień później Kim Dzong Un oznajmił: "Całe terytorium USA jest w naszym zasięgu". To doprowadziło do eskalacji napięcia. W środę oficjalne media północnokoreańskie podały, że Korea Płn. "starannie analizuje" plany dokonania ataku rakietowego na należącą do USA wyspę Guam na Pacyfiku, a atak zależy od decyzji Kim Dzong Una. Prezydent USA Donald Trump w piątek zapowiedział na Twitterze, że amerykańskie siły zbrojne "są gotowe do strzału", oraz ostrzegł, że Kim Dzong Unowi nie "ujdą na sucho jego pogróżki".