Katarska telewizja, powołując się na źródła związane z bin Ladenem, podała, że cała piątka miała przeprowadzać misję zwiadowczą niedaleko granicy z Iranem. Zatrzymani - trzej rodowici Amerykanie i dwaj Afgańczycy z amerykańskim obywatelstwem - mieli mieć ze sobą nowoczesną broń i mapy Afganistanu z zaznaczonymi obozami terrorystycznej organizacji Bazy, Osamy bin Ladena. Na potwierdzenie prawdziwości tych informacji, Talibowie mieli wkrótce opublikować zdjęcia zatrzymanych. Informacje katarskiej TV zdementowali sami Talibowie. - Nie zatrzymaliśmy żadnych amerykańskich czy brytyjskich żołnierzy w Afganistanie. Amerykanie nie weszli na nasze terytorium - powiedział mułła Obaidullah Akhund. Talibański minister obrony nie wykluczył jednak, że jacyś żołnierze z obcych państw działają na terytoriach kontrolowanych przez opozycję, w pobliżu granicy z Tadżykistanem. Niezależnie od ministerstwa obrony pogłoski o schwytaniu grupy zwiadowczej zdementowała też kabulska agencja informacyjna Bakhtar, która skontaktowała się z dowódcami okręgów leżących przy granicy z Iranem. Wczoraj amerykańskie media ujawniły, że już dwa dni po zamachach w Nowym Jorku i Waszyngtonie na terenie Afganistanu pojawiły się niewielkie oddziały amerykańskich i brytyjskich sił specjalnych. Ich zadaniem miałoby być wytropienie kryjówki Osamy bin Ladena, zweryfikowanie danych dotyczących obozów szkoleniowych terrorystów i wreszcie rozpoznanie obrony przeciwlotniczej Talibów. Oficjalnie władze USA nie potwierdziły tych doniesień.