"Nie zapobiegnie to każdemu przestępstwu z użyciem broni palnej w tym kraju. Nie zapobiegnie każdej masowej strzelaninie, nie utrzyma każdej broni z dala od rąk przestępcy. Potencjalnie jednak uratuje niektórym życie i oszczędzi bólu ich rodzinom" - powiedział w poniedziałek Obama. Amerykański prezydent zlecił doradcom sprawdzenie, w jaki sposób mógłby wykorzystać uprawnienia wykonawcze dla dokonania jednostronnych posunięć w tej kwestii. Wszystko to z powodu bierności kongresmenów w sprawach prawnej regulacji dostępu do broni. Rozwiązaniem ma być postawienie dodatkowej liczbie sprzedawców broni wymogu uzyskania odpowiedniej licencji. Spowodowałoby zwiększoną liczbę sprawdzeń ich klientów. Jak informuje serwis Al Jazeera, działania Obamy wywołały odwrotny od zamierzonego skutek. Sklepy z bronią przeżywają oblężenie. Amerykanie - póki jeszcze mogą - chcą kupić tak wiele broni i amunicji, jak to się da. "Ewentualny brak możliwości zakupu broni i amunicji w przyszłości powoduje, że ludzie chcą się zaopatrzyć, zanim zabierze im się prawo do tego" - powiedział serwisowi Al Jazeera sprzedawca broni Donnel Dover ze sklepu Blue Ridge Arsenal. "Kwestia broni wywołuje wiele emocji. Wydaje mi się, że problem w tkwi w tym, że Amerykanom nie podoba się, iż rząd mówi im co mają robić, a czego im nie wolno. Co mogą kupić, a co jest zabronione" - inny punkt widzenia sprawy akcentuje kolekcjoner broni Steve Eiserman.