Jak pisze niedzielny "Washington Post", wywiad amerykański ma od dawna przygotowany plan zapobieżenia ewentualnej kradzieży pakistańskiej broni nuklearnej przez terrorystów, ale opiera się on na założeniu, że można liczyć na lojalną współpracę z wojskiem pakistańskim. Rząd Musharrafa zapewnia, że broń jest bezpieczna. Funkcjonariusze administracji prezydenta George'a W. Busha obawiają się jednak, że w miarę przedłużania się obecnej destabilizacji kontrola nad tą bronią może osłabnąć. Amerykanów najbardziej niepokoi fakt, że nie wiedzą gdzie dokładnie broń jest przechowywana i w jakich warunkach. Rząd w Islamabadzie odmówił amerykańskim ekspertom dostępu do bunkrów, gdzie znajduje się około 50 bomb nuklearnych. Rząd Musharrafa odmawia też USA dostępu do przebywającego w areszcie domowym byłego szefa pakistańskiego programu atomowego Abdula Kadira Khana. Do 2004 r., kiedy go aresztowano, sprzedawał on technologie i materiały nuklearne takim krajom, jak Iran i Korea Północna, a więc największym wrogom Ameryki. Administracja Busha obawiała się zadrażniania stosunków z Musharrafem, któremu zaufano jako jedynemu w Pakistanie gwarantowi lojalnej współpracy z USA w wojnie z terroryzmem i zabezpieczenia pakistańskiego arsenału nuklearnego. Jednak zdaniem krytyków kredyt zaufania dla generała już się wyczerpał. - Czyż nie jest zadziwiające, że daliśmy im (Pakistanowi) ponad 10 miliardów dolarów pomocy, energicznie popieraliśmy Musharrafa od chwili ataku 11 września, a mimo to nie pozwala on Amerykanom porozmawiać z największym handlarzem materiałów nuklearnych w historii, który pozostaje w Pakistanie bohaterem narodowym? To jedna z największych porażek tej administracji - powiedział o odmowie dostępu do Khana były amerykański ambasador przy ONZ Richard Holbrooke w niedzielnym wywiadzie dla telewizji CNN. Dodał, że wcale nie można być pewnym, czy broń atomowa Pakistanu nie wpadnie w niepożądane ręce. "Informacje naszego wywiadu są marne w tej sprawie w całym regionie" - powiedział. "Washington Post" wezwał Busha, aby cofnął poparcie dla Musharrafa, który - zdaniem dziennika - "szkodzi interesom USA w Pakistanie i interesom samego Pakistanu". W artykule redakcyjnym gazeta radzi naciskać na dymisję Musharrafa z armii i mianowanie dowódcą jego zastępcy, generała Ashfaqa Kiyaniego, który "jest umiarkowanym, prozachodnim wojskowym, popierającym sponsorowany przez USA program walki z islamistami". On też powinien - według dziennika - prowadzić dialog z opozycją, "i to nie tylko z (byłą premier) Benazir Bhutto". Sekretarz stanu Condoleezza Rice sugerowała jednak w niedzielę, że rząd USA nie planuje na razie porzucić Musharrafa. Zapytana przez telewizję ABC News, czy prezydent powinien ustąpić, odpowiedziała, że należy mu dać szansę realizacji obietnic, to jest przede wszystkim przeprowadzenia w styczniu wcześniejszych wyborów.