W orędziu do obu izb rosyjskiego parlamentu: Rady Federacji i Dumy Państwowej Miedwiediew mówił: - Konflikt na Kaukazie został wykorzystany jako pretekst do wprowadzenia okrętów NATO na Morze Czarne i narzucenia Europie amerykańskich systemów przeciwrakietowych, co napotka kontrposunięcia ze strony Rosji. Jakie to będą "kontrposunięcia"? W obwodzie kaliningradzkim, tuż przy granicy z Polską rozmieszczona zostanie sieć rakiet Iskander. Oprócz tego "do neutralizowania tarczy wykorzystana będzie również marynarka wojenna Rosji". Miedwiediew oświadczył również, że "lokalna awantura reżimu w Tbilisi" doprowadziła do wzrostu napięcia w skali globalnej i zdestabilizowała podstawy ładu światowego. "Światowy kryzys finansowy też zaczynał się jako lokalny - na rynku USA. Gospodarka Stanów Zjednoczonych pociągnęła w dół wszystkie rynki finansowe planety. Ten kryzys także nabrał globalnego charakteru" - wskazał prezydent i zapowiedział, że Rosja nie zrezygnuje z żadnego ze swoich strategicznych programów: "nie ustąpi na Kaukazie", upora się ze skutkami światowego kryzysu finansowego oraz rozmieści rakiety Iskander w obwodzie kaliningradzkim. Rosja od początku twierdziła, że amerykańskie plany rozbudowy tarczy antyrakietowej w Europie Środkowej były skierowane przede wszystkim w nią. Stąd jej stanowczy opór. Wypowiedź rosyjskiego prezydenta zbiegła się w czasie z wygranymi przez Baracka Obamę wyborami prezydenckimi w USA. To nie przypadek. Partia Demokratyczna, którą reprezentuje Obama, od początku sceptycznie podchodziła do planów rozbudowy tarczy w Europie. Uważano, nie bez racji, że kosztująca 700 mld dolarów (czyli dokładnie tyle, ile rząd musiał przeznaczyć na ratowanie amerykańskich banków na początku kryzysu finansowego) inwestycja jest za droga dla wymęczonej wojnami w Iraku i Afganistanie gospodarki USA. Potem pojawił się kryzys finansowy i jeszcze bardziej jasne stało się, że dalsze operacje militarne kosztują zbyt wiele. Już u początków swojej kampanii wyborczej Barack Obama zapowiadał koniec wojen oraz duże zmiany. Choćby z tego powodu jego wygraną entuzjastycznie przyjął cały świat. Oprócz Rosji właśnie. Już po orędziu Miedwiediewa nowy amerykański prezydent zapytany o swój stosunek do planów rozbudowy tarczy antyrakietowej odpowiedział enigmatycznie, że "nie jest zwolennikiem, ale chciałby sprawdzić jak to działa", natomiast w odpowiedzi na wypowiedzi z Moskwy stwierdził, że "sprzeciwia się nowej, agresywnej polityce Rosji". Czy więc będzie w Polsce tarcza, czy też nie? Pomimo podpisania wstępnych umów z Polską i Czechami realizację inwestycji muszą wcześniej zatwierdzić obie izby amerykańskiego Kongresu (czyli Izba Reprezentantów i Senat), w których demokraci mają większość. Nie jest więc pewne, czy USA zdecydują się na taki krok. Również polski rząd, podpisując w lipcu wstępne umowy o budowie elementów tarczy w okolicach Słupska, brał pod uwagę to, że rozmowy z urzędującym gabinetem Busha wcale nie muszą być kontynuowane z gabinetem nowego prezydenta. Widać więc wyraźnie, że po wygraniu prezydenckich wyborów pokojowo nastawionego Obamy Rosja chce wykorzystać sytuację i odzyskać wpływy na Kaukazie i zneutralizować działania NATO w Europie. Czy Barack Obama ugnie się przed groźbami Miedwiediewa, ale zrealizuje tym samym swoje obietnice przedwyborcze zapowiadające zmianę polityki USA z czasów Busha? Czy też nie zrezygnuje z planów rozbudowy tarczy antyrakietowej w Europie narażając się tym samym wyborcom? Wygląda na to, że po okresie świętowania wyborczego zwycięstwa pierwszy czarnoskóry prezydent USA będzie musiał się zmierzyć z wieloma bardzo trudnymi problemami, z których szalejący w Stanach kryzys finansowy wcale nie musi być tym najpoważniejszym. Paweł Bruger