Nowa Afryka 31 marca 1969 roku, na zjeździe w Detroit, ogłoszona została zaskakująca deklaracja niepodległości. Powoływano się w niej na prawo do zadośćuczynienia, które mają czarni mieszkańcy USA za wieki niewoli i upokorzenia. Do życia powołano Republikę Nowej Afryki, która obejmować miała - według różnych wizji - terytorium tzw. "Czarnego pasa" w USA (zamieszkane w dużej części przez Czarnych terytoria Luizjany, Mississippi, Alabamy, Georgii i Karoliny Płd.), bądź nawet wszystkie okręgi w USA zamieszkane w większości przez czarnoskórych. Postulowano przeprowadzenie referendum, w którym Afroamerykanie mieliby się wypowiedzieć, którego państwa wolą być obywatelami: Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, czy Republiki Nowej Afryki. Pierwszą głową tego afrykańskiego wirtualnego państwa w USA został Robert F. Williams, postać sama w sobie godna osobnego artykułu. Ten czarnoskóry radykalny działacz miał na koncie zorganizowanie Czarnej Zbrojnej Gwardii, która strzegła czarnoskórych przed organizacjami w rodzaju Ku-Klux-Klanu. Zorganizował także grupy tzw. "Freedom Riders", demonstracyjnie łamiących zasady amerykańskiej wersji apartheidu, który rozdzielał białych i kolorowych w autobusach, urzędach itd. Williams przebywal na emigracji na Kubie (gdzie, wzorem "Radia Wolna Europa", wraz z Fidelem Castro założył "Radio Free Dixie" kierowane do czarnoskórych Amerykanów, które władze USA zagłuszały tak, jak władze PRL "RWE"), a następnie w komunistycznych Chinach. Lakota i stary Indianin z "Urodzonych morderców" 17 grudnia 2007 roku grupa Indian amerykańskich wybrała się do Waszyngtonu, gdzie ogłosiła, że "wznawia niepodległość" plemienia Dakota. Ogłosili też, że plemię jednostronnie anuluje wszystkie traktaty z rządem USA, które zawarto w historii. W samym środku Stanów Zjednoczonych powstało w ten sposób "państwo", którego nazwa brzmi "Republika Lakotah". Pamiętacie "Urodzonych morderców" Olivera Stone'a? Pamiętacie postać starego Indianina, którego zabija Mickey Knox? Gra go Russel Means, indiański działacz, który przewodził lakotańskiej delegacji. Means, charyzmatyczna i wszechstronnie rozkręcona postać (prócz zaangażowania politycznego i gry w filmach zajmuje się okazyjnie muzyką, a konkretnie - rapem. Jego indiańska rapowa płyta nosi tytuł "Elektroniczny wojownik") jest również naczelnym wodzem "niepodległej Lakoty". Lakota miałaby być enklawą na terytorium USA. Nie jest, bynajmniej, mała, Russel Means nie rozmienia się na drobne. Terytorium Republiki Lakoty, obejmujące zdrowe kawały stanów Wyoming, Montany, Nebraski i obu Dakot, jest niewiele mniejsze od powierzchni Teksasu, a ten - jak wiadomo - większy jest od dwóch Polsk wziętych do kupy. Lakoccy działacze niepodległościowi twierdzą, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, więcej - zgodnie z amerykańską konstytucją. Istnieją już nawet - uważają - precedensy. Republika Lakoty uzyskać miała niepodległość w taki sam sposób, w jaki uzyskały ją Filipiny, Palau, Mikronezja czy Wyspy Marshalla. Władze "republiki" rozesłały nawet noty wzywające poszczególne państwa świata do uznania niepodległości Lakoty, szczególnie te, o których wiadomo, że nie pałają specjalną miłością do Stanów Zjednoczonych. Nikt - jak łatwo się domyślić - nie zareagował. Władze Lakoty zamierzają niedługo zacząć wydawać własne paszporty i prawa jazdy. Obywatelstwo ma zostać przyznane każdemu mieszkańcowi terytorium Lakoty, który zrezygnuje z obywatelstwa USA. Nie wiadomo, czy z obywatelstwa zrezygnował sam Russel Means. Cóż jednak począć: nie tylko świat niewiele wie na temat niepodległości Lakoty, ale również jej potencjalni obywatele niespecjalnie mają o tym pojęcie. Niewielu Amerykanów mieszkających na terenie republiki Lakoty ma pojęcie o tym, że mogą starać się o lakotański paszport. Alaska Trudno w to uwierzyć, ale w krainie Sary Palin, ultraamerykańskiej "hockey mum", działa ruch niepodległościowy. Co więcej, należał do niej mąż kandydatki na wiceprezydenta - Todd Palin. Partia Niepodległości Alaski domaga się przeprowadzenia stanowego referendum, w którym obywatele zdecydowaliby, czy mają ochotę być częścią Stanów Zjednoczonych, czy jednak nie bardzo. Partia jest prawicowa, ocierająca się o libertarianizm: domaga się zniesienia dużej części podatków, szerokiego dostępu do broni palnej, prywatyzacji służb państwowych i stanowych, prawa rodziców do nauki dzieci w domach itp. W ostatnich latach partia spuściła nieco z tonu i domaga się jedynie powtórzenia plebiscytu przeprowadzonego w latach 50-tych przed przyznaniem Alasce statusu stanu: PNA uważa, że nie było ono właściwie przeprowadzone. Teksas Teksas lubi przypominać, że w unii z Waszyngtonem funkcjonuje na równych prawach. W kwietniu 2009 roku gubernator tego stanu - Rick Perry - w przemówieniu ogłaszał, że "unia z Ameryką jest świetna, i nie ma sensu jej rozwiązywać, ale jeśli Waszyngton nadal będzie grał wobec nas twardziela, kto wie, do czego może dojść". Jak wynika z przeprowadzonych po wypowiedzi Perry'ego badań, 18 procent Teksańczyków poparłoby secesję. Czy po ponad 160 latach funkcjonowania Teksasu jako stan USA to dużo, czy mało - trudno orzec. W Teksasie działa organizacja zwana "Republika Teksasu", która poddaje w wątpliwość legalność umowy akcesyjnej Teksasu do Stanów Zjednoczonych i domaga się "natychmiastowego przerwania nielegalnej amerykańskiej okupacji". Hawaje Na Hawajach działa wiele grup domagających się oderwania do USA. Nation of Hawai'i domaga się przywrócenia na Hawajach monarchii, natomiast grupa Ka Pakaukau oczekuje od USA czegoś w rodzaju moralnego olśnienia, które spowoduje, że Ameryka wycofa z Hawajów swoje "wojska okupacyjne" i "odda to, co zagrabione", ale to nie wszystko: Waszyngton powinien także zlikwidować szkody ekologiczne powstałe w okresie "okupacji". Mimo starań Ka Pakaukau żadna organizacja na świecie nie uznała niepodległych Hawajów. Hawajski prawnik Hayden Burgess, który zmienił nazwisko na bardziej hawajsko brzmiące: Poka Laenui, pragnie, by Hawaje stały się zwykłym, wyspiarskim krajem Pacyfiku, jak wiele w regionie. Kilku działaczy niepodległościowych nie ogląda się na sytuację faktyczną i - niezależnie od siebie - proklamowało powstanie "Królestwa Hawajów". Kaskadia Kaskadia to proponowane państwo, które swym zasięgiem obejmowałoby północno - zachodnie wybrzeże USA oraz zachodnie wybrzeże Kanady. Zwolennicy secesji to - w dużej mierze - działacze proekologiczni. Uważają, że rządy zarówno USA, jak Kanady nie zapewniają regionowi właściwej ochrony ekologicznej (i generalnie - ich polityka nie odpowiada wizji lokalnych mieszkańców). Kaskadia - twierdzą zwolennicy niepodległości - była niezależna energetycznie, a energia - jak najbardziej ekologiczna - pozyskiwana byłaby z elektrowni wodnych. Niektórzy określają utopijną wizję Kaskadii jako ekologicznej arkadii "ekotopią". Northwest Territorial Imperative Już znacznie mniej piękna idea przyświecała zwolennikom utworzenia w północno - zachodnich stanach USA "raju aryjskiego": jej twórcą był Richard Grint Butler, lider neonazistowskiej grupy Aryan Nations. Południe Liga Południowa to organizacja, która pragnie oderwania od USA południowych stanów, tak, jak podczas wojny secesyjnej. Pragnie także powrotu do "konserwatywnych korzeni Południa" i mocno chrześcijańskiego systemu wartości. Południe "oparte musi być na Biblii", duży nacisk kładziony jest na antyfeminizm. Liga Południa oskarżana jest bardzo często o rasizm i biały nacjonalizm. Członkowie Ligi odpowiadają, że są zwolennikami równości wszystkich wobec prawa, i "wobec Jezusa Chrystusa". Georgia Jeśli jesteśmy przy "starych, dobrych wartościach", całkiem niedawno senat stanowy Georgii ogłosił, że jeśli Kongres USA pozbawi stan określonych, konstytucyjnych praw (jak na przykład prawo posiadania broni), stan może uznać prawo federalne za nieobowiązujące na jego terytorium, a co więcej - podstawę prawną na terytorium Georgii stracą wszelkie działania rządu federalnego. W ten sposób Georgia - teoretycznie - może zostać wyłączona spod administracji i prawa USA, czyli - de facto - zostać niepodległa. "Naród Aztlan" czyli "Latino Power" Jako przeciwwaga dla "białych suprematystów" w USA, na terenach południowo - zachodnich Stanów, w dużym stopniu zasiedlonym przez Latynosów, działa rasistowska grupa "Naród Aztlan", która uznaje wszystkich "nielatynoskich" mieszkańców regionu za "okupantów". Domagają się oni oderwania tych terenów od USA i utworzenia na tych terenach latynoskiego państwa, względnie - przyłączenia go do Meksyku. Druga Republika Vermontu W stanie Vermont działa ruch, który ma na celu przywrócenie niepodległości niezależnej Republiki Vermontu, która pod koniec XVII w. istniała na terenach Nowej Anglii. Miałaby to być kolejna libertariańska utopia, w której wolno prawie wszystko, i na prawie wszystko ma się wpływ. Thomas Naylor, były wykładowca ekonomii na Duke University w Karolinie Północnej jest głową ruchu i stanowczo domaga się oderwania od "tyranii" USA. A jak zrobić to w pokojowy sposób? -W 1989 roku sześć wschodnioeuropejskich krajów [...] wyszło z radzieckiej strefy wpływów. Z wyjątkiem Rumunii, wszystkim udało się tego dokonać bez przelewu krwi - mówił Taylor w wywiadzie dla portalu "Toward Freedom". - Inspiruje nas Polska "Solidarność" i idea "siły bezsilnych" czeskiego przywódcy Vaclava Havla. Ziemowit Szczerek