Szkody, które wyrządziła powódź, szacowane są na miliony dolarów. Tam, gdzie wody już nieco opadły i ludzie zaczęli wracać do domów, pojawił się kolejny problem - błoto. - Wewnątrz domu mam ponad pół metra błota. Będzie z tym mnóstwo roboty - mówił jeden z mieszkańców Teksasu. W niektórych miejscowościach fala powodziowa była tak wysoka, że błotem pozapychane są nawet skrzynki na listy. Po tygodniach walki z żywiołem udało się wreszcie opanować największe w historii Arizony pożary. Z prawie 4500 strażaków, którzy walczyli z ogniem, ponad 3000 będzie mogło wreszcie wrócić do domów. Lasy zaczęły natomiast płonąć na północ od amerykańskiej granicy - w kanadyjskiej prowincji Quebec. Strażacy walczą z aż 45 pożarami. Wiele z nich wymyka się spod kontroli. Skutki żywiołu odczuwają też mieszkańcy północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Pożary lasów Posłuchaj relacji waszyngtońskiego korespondenta RMF, Grzegorza Jasinskiego: