Konferencja, w której wziął udział, kończący wizytę w USA, minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, miała odpowiedzieć na pytanie, jak ważna jest Europa Środkowo-Wschodnia dla strategii międzynarodowej administracji prezydenta Baracka Obamy i czy interesy USA i tego regionu są zbieżne. Wszyscy zgadzali się z opinią, że uwaga Ameryki skupia się coraz bardziej na zapalnych punktach poza Europą, a próby "zresetowania" stosunków z Rosją, podjęte przez Obamę, wywołują niepokój krajów środkowo- i wschodnioeuropejskich, że odbędzie się to ich kosztem. Nawiązując do niedawnej wizyty w Polsce wiceprezydenta Joe Bidena, minister Sikorski powiedział, że jego zapewnienia o niezmiennym zaangażowaniu USA w bezpieczeństwo Europy Wschodniej były przekonujące, "ale tym, co przekonuje naprawdę, są arsenały zbrojne". Przypomniał tu o niedawnych manewrach wojsk rosyjskich na Białorusi, z udziałem 900 czołgów, które odebrane zostały jako demonstracja siły wobec Polski, i zwrócił uwagę na wątpliwości, jakie budzi Artykuł 5. NATO jako jedyna gwarancja bezpieczeństwa. - Jak zauważył Zbigniew Brzeziński, tym, co przekonuje najbardziej, nie jest Artykuł 5., a obecność wojsk amerykańskich w Europie - powiedział. Uczestniczący w dyskusji były minister spraw zagranicznych Andrzej Olechowski podkreślił, że w Polsce i innych krajach regionu istnieje przekonanie, iż dla USA Europa Środkowo-Wschodnia jest regionem, który "odfajkowano" i którym Ameryka już się nie interesuje. Podobne obawy wyrażał wiceminister spraw zagranicznych Czech Tomasz Pojar. Była wicedyrektor wydziału europejskiego w Departamencie Stanu Heather Conley przyznała, że polityka ekipy Obamy wobec Europy Środkowo-Wschodniej "jest reaktywna" - reaguje się tylko na kłopotliwe wydarzenia, jak list byłych prezydentów krajów regionu do Obamy - "a nie pro-aktywna" i "trzeba rozwinąć pozytywny program polityki". Zwróciła jednak uwagę, że między USA a Europą Środkową istnieją poważne rozbieżności utrudniające współpracę, np. w sprawie zmiany klimatu i innego rozumienia zagrożenia ze strony Iranu. Wątek ten rozwinął były ambasador USA przy Radzie NATO Kurt Volker. - Europa traktuje Amerykę instrumentalnie, jak straż pożarną, którą się woła na pomoc. To nie jest partnerstwo. Powinniśmy myśleć o sobie jako wspólnocie wartości. Poradzimy sobie z zagrożeniami tylko wtedy, kiedy będziemy działali razem - powiedział. - Mamy inne niż Europa poczucie bliskości zagrożenia - dodał, nawiązując m.in. do skarg USA, że niedostatecznie pomaga militarnie w Afganistanie.