Na konferencji prasowej z okazji polskiego Święta Niepodległości Szerepka przypomniał, że Polska we wrześniu zeszłego roku zakończyła ratyfikację umowy o małym ruchu granicznym i przekazała odpowiednie dokumenty Białorusi. "Czekamy 14 miesięcy (...), powiedziano nam, że prezydent (Alaksandr Łukaszenka) w grudniu zeszłego roku podpisał porozumienie, ale są podobno jakieś sprawy techniczne i strona białoruska nie jest gotowa" - mówił Szerepka. Wskazał, że Polska zwracała się do Białorusi o przyspieszenie procesu ratyfikacji. Dyplomata mówił o konflikcie wokół Związku Polaków na Białorusi (ZPB), podzielonego na kierownictwo uznawane przez Warszawę i struktury popierane przez Mińsk. Pytany przez dziennikarkę gazety wydawanej przez oficjalny ZPB o możliwość wsparcia zbliżenia obu związków, ocenił, że problem polega na tym, iż państwo białoruskie "stara się kontrolować działalność wszystkich niezależnych organizacji". "Wydaliśmy ogromne pieniądze, by zbudować 16 Domów Polskich (na Białorusi) - popatrzcie, co się z nimi dzieje? Jak są one wykorzystywane? (...) Byliśmy świadkami przejęcia mienia, przeprowadzonego przez jakąś grupę, która teraz wykorzystuje ten majątek, podczas gdy Polska kupiła go po to, by był wykorzystywany przez całą mniejszość polską na Białorusi" - mówił Szerepka. Wskazał, że strona polska nie rozumie zastrzeżeń władz w Mińsku wobec Karty Polaka. "Nie rozumiemy, dlaczego władze Białorusi reagują na nią tak negatywnie. (...) Jeśli to będzie się nasilać, będziemy myśleć o innych krokach, by tym ludziom (posiadaczom Karty-PAP) pomóc" - mówił Szerepka. Ocenił, że sytuacja na Białorusi nie zmieniła się po zeszłorocznych wyborach prezydenckich. Według Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) nie spełniały one standardów demokratycznych. "Nie można po wyborach wsadzać do więzienia pięciu czy sześciu rywali i mówić, że są bandytami. Jeśli są, dlaczego ich dopuszczono do wyborów?" - pytał, nawiązując do aresztowania i wytoczenia procesów kandydatom opozycji. Mówiąc o warunkach zbliżenia Białorusi z Zachodem, ocenił, że są one "minimalne" i polegają na spełnieniu standardów zapisanych w statucie ONZ. Wskazał, że wiele organizacji międzynarodowych przyjęło krytyczne rezolucje na temat Białorusi. "To nie jest żaden spisek, po prostu świat demokratyczny mówi otwarcie, co myśli o sytuacji na Białorusi. Uważam, że każde odpowiedzialne władze Białorusi powinny to uwzględnić, wziąć to pod uwagę i pomyśleć, co można zrobić, by polepszyć stosunki. Decyzja należy do was, to wy powinniście to zrobić, a nie my. Tego od was oczekujemy" - zaznaczył Szerepka. Polski dyplomata powiedział również, że Unia Europejska rozważa rozszerzenie listy objętych sankcjami UE przedstawicieli Białorusi o kolejne osoby. Dodał, że ma to związek z toczącym się obecnie w Mińsku procesem obrońcy praw człowieka Alesia Bialackiego, oskarżonego przez władze o przestępstwa podatkowe. Szerepka mówił też o wygaśnięciu w grudniu umowy wynajmu budynku polskiej ambasady w Mińsku, której tym razem władze białoruskie nie przedłużą. Ambasada będzie musiała opuścić dotychczasowe pomieszczenia i wciąż szuka nowego tymczasowego lokalu. Strona białoruska zaproponowała dwa lokale, które nie odpowiadają potrzebom placówki. Budowa stałej siedziby, która ma stanąć niedaleko ambasady Rosji i Iranu, zajmie według dyplomaty pięć lat. Szerepka wyraził nadzieję, że władze Białorusi "zgodnie ze wszystkimi konwencjami (....) wykażą zrozumienie sytuacji i będą działać tak, by pomóc nam w rozwiązaniu tego problemu". Szerepka podkreślił, że Polska będzie jak poprzednio starać się współpracować blisko z Białorusią. "Mamy wiele wspólnych interesów. Możemy wobec Białorusi pełnić taką rolę, jak wobec Ukrainy - jak najmocniej przybliżyć ten kraj do Europy" - powiedział polski ambasador. Z Mińska Anna Wróbel