Ambasadorowi zwrócono uwagę na "konieczność obiektywnej oceny procesów wewnątrzpolitycznych na Ukrainie", oraz "konieczność powstrzymywania się przed prowokacyjnymi oświadczeniami" - czytamy w komunikacie resortu dyplomacji. Wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy Andrij Ołefirow wyraził nadzieję, że wobec wydarzeń w jego kraju Niemcy "będą zajmowały konstruktywne i pozbawione uprzedzeń stanowisko, co jest istotne dla pozytywnego uregulowania obecnej sytuacji". Steinmeier udzielił w poniedziałek wywiadu niemieckiej telewizji publicznej ARD, w którym ocenił, że UE powinna podtrzymywać presję na władze Ukrainy grożąc im sankcjami i zachowywać gotowość do podjęcia decyzji o ich wprowadzeniu. - Powinniśmy występować wobec rządu ukraińskiego w sposób bardzo zdecydowany - powiedział minister dodając, że zarówno rząd niemiecki jak i szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton prowadzą właśnie taką politykę. - Uważam, że powinniśmy grozić sankcjami i być gotowi do podjęcia decyzji (o ich wprowadzeniu) w przypadku, gdyby postępy, których oczekujemy i których domagamy się, nie zostały osiągnięte w ciągu najbliższych dni - podkreślił szef niemieckiej dyplomacji. Jak dodał, uczestnicy wydarzeń na Ukrainie powinni zdawać sobie sprawę, że odmowa poparcia politycznego rozwiązania konfliktu nie poprawi sytuacji. W ocenie Steinmeiera w poniedziałek doszło na Ukrainie do "niewielkiego postępu". Zwrócił uwagę na rozpoczęcie rozmów o zwolnieniu wszystkich więźniów. Za najważniejsze zadanie uznał zmiany konstytucji, które miałaby ograniczyć prawa prezydenta i wzmocnić rząd. - To najtrudniejsze zadanie stojące przed uczestnikami negocjacji - powiedział. - Nie popadając w przesadny optymizm, powiem, że obserwujemy mały postęp, który daje powody do nadziei - ocenił minister. Jak zaznaczył, Ukraina pozostaje beczką prochu. - Mam nadzieję, że żadna ze stron (konfliktu) nie podpali lontu, ani wewnątrz Ukrainy, ani poza krajem, gdzie też są siły zainteresowane podtrzymywaniem konfliktu - oświadczył. Steinmeier zastrzegł, że Niemcy nie przystąpią do wyścigu z Rosją pod hasłem "kto da Ukrainie więcej pieniędzy". - Obie strony powinny być zainteresowane stabilizacją Ukrainy - dodał. Z Kijowa Jarosław Junko