O atakach lotniczych na Aleppo poinformowało źródło w armii syryjskiej. Wśród celów jest też kontrolowana przez syryjskich rebeliantów miejscowość Chan Tuman na południowy zachód od Aleppo. Bombardowania spowodowały "zniszczenie pojazdów opancerzonych i innych pojazdów, z których kilka było wyposażonych w broń maszynową" - sprecyzowało to źródło, na które powołuje się agencja Reutera. Jak podają źródła rebelianckie, syryjskie siły lądowe walczą z rebeliantami w kilku miejscach. Wysoki rangą przedstawiciel rebeliantów powiedział, że oddziały prorządowe najwyraźniej przygotowują się do dalszych ataków w centralnych rejonach miasta, które podzielone jest na strefy kontrolowane przez opozycję i siły lojalne wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada. "Od godziny 5 rano toczyły się starcia w Suweice. Armia posunęła się nieco naprzód, ale teraz rebelianci kontratakują" - powiedział bojownik ugrupowania zbrojnego Front Lewantu, odnosząc się do części miasta, w której walki toczyły się również we wtorek. Inny przedstawiciel rebeliantów powiedział, że siły rządowe atakują kontrolowany przez opozycję obóz dla uchodźców w Handarat, kilka kilometrów na północ od Aleppo. Trzech pracowników szpitali rannych AFP pisze, że w środę rano dwa duże szpitale w opanowanej przez rebeliantów części Aleppo były celem ataków z powietrza. Według pozarządowej organizacji medycznej SAMS (Syrian American Medical Society z siedzibą w USA), która wspiera te placówki, w jednej z nich całkowicie zniszczony został generator, a w drugiej trzech pracowników zostało rannych. "We wschodnim Aleppo funkcjonuje tylko sześć szpitali, a teraz dwa zostały ostrzelane i tymczasowo praca w nich została sparaliżowana" - powiedział przedstawiciel SAMS Adham Sahlul. Dodał, że szpitale te były już w przeszłości celem ataków i podkreślił, że środowe naloty były dokonane z premedytacją. We wtorek Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaapelowała o ewakuację kilkudziesięciu chorych i rannych mieszkańców wschodniej, obleganej przez syryjskie wojsko części Aleppo. W zamieszkanej przez ok. 250 tys. osób części miasta pozostało zaledwie 35 lekarzy.