Wypadek miał miejsce w bazie wojskowej nieopodal wsi Gerdec 12 km na północ od stołecznej Tirany. Gdy pracownicy składu starej amunicji przenosili zdeponowane tam pociski i bomby, doszło do wybuchu, który pociągnął za sobą trwającą do późnej nocy serię eksplozji. Z relacji świadków wynika, że w chwili wypadku w bazie przebywało około 110 osób. Jednak od pierwszej, niezbyt silnej eksplozji do najpotężniejszego wybuchu minęło kilka minut, więc wielu pracowników zdążyło opuścić skład. Dotychczas odnaleziono zwłoki pięciu osób oraz odnotowano około 240 rannych, w tym także dzieci. Jednak "to nie jest ostateczna liczba ofiar, może ich być więcej" - powiedział premier Albanii Sali Berisha. W sobotę akcję ratunkową przerwano ze względu na trwające nadal wybuchy oraz spowodowaną nimi awarię instalacji elektrycznej. Poszukiwania ofiar planowano wznowić w niedzielę rano. Niedługo po eksplozji rzeczniczka albańskiego rządu oznajmiła, że należy się spodziewać nawet 60 zabitych. Około 140 rannych przewieziono do pobliskich szpitali, w tym 12 w stanie ciężkim. Według lokalnych mediów, większość poszkodowanych ma poparzenia, wstrząs mózgu, złamania kończyn lub rany od odłamków szkła i pocisków. Pięć osób jest w stanie śpiączki. Eksplozja była tak potężna, że na odległym o kilka kilometrów od bazy lotnisku w Tiranie popękały szyby. Czasowo wstrzymano też wszystkie loty. Odgłosy wybuchów słychać było nawet w odległej od bazy o 200 kilometrów macedońskiej stolicy Skopje. Wielu spośród poszkodowanych to mieszkańcy okolicznych wsi lub przejeżdżający nieopodal kierowcy, którzy ucierpieli wskutek wywołanej eksplozją fali uderzeniowej. Albania otrzymała propozycję pomocy medycznej od Włoch, Grecji, Szwajcarii i wielu innych państw - powiadomił albański minister zdrowia. Z kolei w Prisztinie, stolicy zamieszkanego przez Albańczyków Kosowa, setki osób ustawiły się w kolejce przed lokalnym szpitalem aby oddać krew na rzecz poszkodowanych. Władze ewakuowały przy pomocy opancerzonych transporterów wojskowych 4 tys. mieszkańców pobliskich wsi - powiadomił szef rządu. W chwili eksplozji w bazie nie było amerykańskich wojskowych, którzy pomagają Albańczykom w rozbrajaniu przestarzałej amunicji. Berisha przyznał, że 100 tys. ton amunicji z czasów komunistycznej dyktatury Envera Hodży to jeden z najpoważniejszych problemów Albanii. Premier nie wykluczył, że eksplozja to rezultat ludzkiego błędu, ale zastrzegł, że amunicja mogła wybuchnąć ze względu na swój wiek.