Wśród zaginionych są zarówno pracownicy bazy, jak i mieszkańcy okolicznych wiosek. Jak poinformował minister zdrowia Nard Ndoka, obrażenia odniosło blisko 300 osób, w tym dzieci. Ponad 50 poszkodowanych przebywa w szpitalach, przy czym kilkoro ciężko rannych zostało przetransportowanych na leczenie do Włoch i Grecji. W niedzielę w bazie znaleziono zwęglone zwłoki trzech ludzi, zaś w pobliskim domu ciało kobiety. W akcji ratowniczej pomagają żołnierze amerykańscy, oczekuje się również przybycia oddziałów duńskich i norweskich. Jak oświadczył premier Albanii Sali Berisha, wybuchy w wiosce Gerdec, około 10 kilometrów na północ od Tirany, były rezultatem wypadku podczas rozbiórki amunicji, zmagazynowanej w czasach komunistycznych. Eksplozje trwały od południa w sobotę do godziny drugiej nad ranem w niedzielę, poważnie utrudniając pracę ratowników. Pierwszy wybuch słyszano nawet w odległej o około 200 kilometrów stolicy Macedonii Skopje. Według Berishy, w pobliskiej wiosce zostało zniszczonych ponad 300 domów, a dalsze 2 tysiące budynków mieszkalnych i produkcyjnych doznało uszkodzeń. Na terenie bazy powstał głęboki krater. Jak poinformował minister obrony Fatmir Mediu, na terenie Albanii zmagazynowanych jest około 100 tysięcy zbędnej wojskowej amunicji. W Gerdec składowano przede wszystkim pociski artyleryjskie, wyprodukowane w latach 60. w Związku Radzieckim i Chinach. Berisha powiedział, iż przyczyną tragedii mógł być ludzki błąd, ale z uwagi na swój wiek amunicja mogła eksplodować sama. Jej rozbiórką zajmowała się wynajęta w tym celu firma.