Dyrekcja Instytutu Pasteura przyznaje, że nie wie, co mogło się stać z próbkami groźnego wirusa. Nie wiadomo więc, czy zostały one skradzione, gdzieś się "zawieruszyły" w laboratorium, czy też ktoś przez przypadek je wyrzucił. Wszczęte zostało szeroko zakrojone śledztwo. Dyrekcja sławnej placówki badawczej zapewnia jednocześnie, że "według dostępnej wiedzy" próbki były za stare, by móc wywołać epidemię. Komentatorzy alarmują jednak, że te zapewnienia są dziwnie mało stanowcze. Nadsekwańskie media przypominają, że po wybuchu epidemii SARS w 2003 roku w Chinach wirus zaatakował, mimo drastycznych środków bezpieczeństwa, w sumie ponad 8 tysięcy ludzi. Niemal 800 zarażonych osób zmarło. Epidemia wywołała panikę na całym świecie. Marek Gładysz