Samolot wystartował z Poznania w niedzielę wieczorem i na polecenie linii lotniczej około godziny 22.00 wylądował awaryjnie na lotnisku w Paderborn - poinformowały niemieckie służby. Jak podaje Westdeutscher Rundfunk, na pokładzie znajdowało się ponad 200 pasażerów. Wszyscy spędzili noc na lotnisku. Akcja przeszukania maszyny, w której brały udział także psy, trwała jeszcze rano, a lotnisko pozostawało zamknięte. "Nie znaleziono niczego podejrzanego" - zapewniła agencję dpa rzeczniczka policji. Informację o zagrożeniu przekazała strona polska. - Sprawę alarmu bombowego badają służby lotnicze jak i państwowe - poinformował Interię rzecznik prasowy lotniska Poznań-Ławica Błażej Patryn. Alarm bombowy na pokładzie. Drugi taki incydent To już druga taka sytuacja w ciągu kilku dni. W sobotę samolot <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/podroze/news-bagaz-podreczny-wizzair-2023-waga-i-wymiary-malej-walizki,nId,6546346" title="ryanair" target="_blank">Ryanair</a> lecący z Poznania do Tel Awiwu musiał awaryjnie lądować na lotnisku w Debreczynie we wschodnich Węgrzech, w eskorcie myśliwców Gripen. Powodem również był alarm bombowy. Na pokładzie znajdowało 148 pasażerów, którzy zostali ewakuowani w bezpieczne miejsce. Po stwierdzeniu, że w samolocie nie ma bomby, krótko po północy w niedzielę samolot odleciał do Tel Awiwu. W związku z alarmem lotnisko zamknięto, jednak w tym czasie i tak nie było na nim zaplanowanych żadnych odlotów ani przylotów, więc ruch lotniczy nie został zakłócony.