"Ojczyzna jest zagrożona. Nie możemy żartować, tym bardziej, że to nie chodzi o słabe wojska, lecz o NATO. Dlatego uprzedziłem prezydenta Rosji o tej sytuacji na Białorusi. Jest między nami pełne zrozumienie, mamy odpowiednią umowę w ramach ODKB (poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) i państwa związkowego" - powiedział Łukaszenka. Prezydent Białorusi wyjaśnił, że w związku z tym musiał przerzucić na kierunek zachodni w rejon Grodna "dużą liczbę wojskowych" i jutro, czyli w sobotę, zamierza się tam udać na inspekcję. Łukaszenka podkreślił, że "problem Białorusi jest teraz dla Rosji nie mniej ważny niż dla (samej) Białorusi". - Atakują przede wszystkim Rosję, ale chcą zgnieść nas. Nie uda się. Damy odpór - oznajmił. W obecnej sytuacji, jak powiedział, jest czynnik zewnętrzny i wewnętrzny. - Nie chcę nikogo straszyć, tak rzeczywiście jest. Musimy to brać pod uwagę i ostro się sprzeciwić - zaznaczył. "Protestami kierują USA, a Europejczycy im przygrywają" - Przygotowywali dla nas ten bałagan. I Rosja bała się nas stracić. Zachód zdecydował nas jakoś podciągnąć, oczywiście, jak dzisiaj widzimy, przeciw Rosji - powiedział Łukaszenka, cytowany przez państwową agencję BiełTA. - Planują to wszystko i zarządzają USA, a Europejczycy przygrywają. Tak powiedzieli - tak zrobią. Utworzono specjalne centrum pod Warszawą. Kontrolujemy, wiemy, czym się zajmuje. Zaczęli szczękać gąsienicami. Wiecie, kiedy obok jest niespokojnie i czołgi zaczynają się przemieszczać i samoloty latać, to nie jest to przypadkowe - oznajmił. Jak pisze BiełTA, Łukaszenka stwierdził, że "niektórym na Białorusi zapłacono, niektórych ogłupili". - A za granicą w tym czasie ćwiczenia przeprowadzają. Co to takiego? To przygotowania przy konieczności wtargnięcia - wyjaśnił. Według niego przeciwko Białorusi działa kilka "ośrodków sił", w których znajdują się "rządy na wygnaniu". Jak dodał, są one "od Ameryki do Warszawy".