Łukaszenka oznajmił, że organizatorzy protestów pokonali już "siedem do ośmiu etapów" zgodnie z modelem kolorowych rewolucji. - Zostało już bardzo niewiele. Następny etap to radykalizacja. Ona już trwa. Rozpętano przeciw nam nie tylko informacyjną, ale i pod niektórymi względami terrorystyczną wojnę. Musimy temu położyć kres - oświadczył na naradzie poświęconej przygotowaniu Ogólnobiałoruskiego Zjazdu Ludowego. Jego zdaniem przykładem tego może być automatyczne zamykanie torów kolejowych, które grozi poważnymi awariami na kolei. O tym, że w poniedziałek doszło do przypadków niezgodnego z prawdą sygnalizowania na kolei statusu zajęcia torów, informowało wcześniej białoruskie MSW. - To działania zorganizowanych grup przestępczych o cechach terroryzmu - powiedział Łukaszenka. "Przekroczona czerwona linia" Jako inny przykład podał przecięcie przewodów do sygnalizacji świetlnej w kilku miejscach Mińska. - Rozbijają, niszczą to, co całe państwo tworzyło w Mińsku przez wiele dekad czy lat - oznajmił. Ocenił, że władza jest "coś warta", jeżeli potrafi bronić siebie i swój naród, i dlatego "kiedy zostaje przekroczona czerwona linia, władza powinna reagować". "Im do tej pory płaci się z Polski i Litwy" Wspomniał o "apelach z Polski i Litwy o ultimata i strajki" i oznajmił, że jeśli ktoś nie chce pracować, to nie musi, ale takie przypadki są jednostkowe, a pozostałych pracowników trzeba uwolnić od tej "opłaconej" grupy. - Wiemy przecież, że chodzi o 10-12 osób w fabryce, które są opłacone, im do tej pory płaci się z Polski i Litwy - stwierdził, dodając, że pieniądze są przekazywane "otwartymi i zamkniętymi kanałami". Łukaszenka oświadczył też, że studentów uczestniczących w akcjach protestacyjnych należy skreślać z listy na uczelniach. - Skoro studenci przyszli się uczyć, niech się uczą.(...) Ale ten, kto wyszedł (na ulicę), łamiąc prawo, traci prawo do bycia studentem. Proszę ich odesłać: jedni do wojska, inni na ulicę. Niech chodzą po ulicy. Ale powinni zostać skreśleni z listy studentów na uczelni - oznajmił. Wezwał przy tym rodziców, żeby wpłynęli na swoje dzieci, by przestały wychodzić na nielegalne akcje protestacyjne, bo inaczej "będzie potem bolało". - Z pozostałymi uporamy się z całą surowością prawa - oświadczył.