Łukaszenka zapowiedział na wiecu w Mińsku, że nie ugnie się przed żądaniami zagranicy. Zaprzeczył też wszelkim oskarżeniom ze strony opozycji, zarzucającej władzom, ze <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-wybory,tId,92551" title="wybory" target="_blank">wybory</a> zostały sfałszowane. - <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-bialorus,gsbi,2916" title="Białoruś" target="_blank">Białoruś</a> zginie jako państwo i jako naród, jeśli zgodzi się na przeprowadzenie nowych wyborów - stwierdził przywódca reżimu. Podkreślił przy tym, że jest gotów do rozpoczęcia reform "choćby jutro", jeżeli tego oczekują ludzie. Łukaszenka powiedział, że to właśnie za jego rządów Białorusini zbudowali suwerenne państwo. W czasie swojego wystąpienia obwinił też opozycję za przemoc na ulicach - informuje Reuters. Prezydent poinformował swoich zebranych w stolicy zwolenników, że przy zachodniej granicy Białorusi wzmacniana jest obecność wojsk NATO. Twierdzi, że 15 minut od zachodniej granicy kraju mobilizowane są czołgi i samoloty. W razie potrzeby swoje wsparcie wojskowe białoruskiemu reżimowi obiecała Moskwa.