18-latka, działająca w ramach grupy zajmującej się ochroną klimatu "Last Generation", przykleiła się w środę do dachu policyjnego samochodu w Berlinie. Informację o tym fakcie przekazała z dachu radiowozu za pośrednictwem Twittera. "Mamy jedynie dwu-, trzyletni margines" - Jestem Maria i mam 18 lat. A "Last Generation" wsiada dziś na dach policji - mówi dziewczyna na udostępnionym w sieci nagraniu. Dodała, że ludzie mają już jedynie dwu-, trzyletni margines, by "dać z siebie 110 proc." Na innych nagraniach widać, że auto z młodą kobietą na dachu otoczyło kilku policjantów. Jeden z funkcjonariuszy asekuruje klimatyczną rebeliantkę - którą oderwano wcześniej od nadwozia - specjalną uprzężą, by przetransportować ją bezpiecznie na ziemię przy użyciu dźwigu. Zdarzenie skomentował rzecznik związku zawodowego policjantów w Berlinie Benjamin Jendro. Zganił akcję, zarzucił aktywistom, że unieruchomili policyjne auto na długi czas. Dodał, że łamią oni zasady państwa prawa i sprawiedliwości. Musiano wynieś stół ze studia telewizyjnego Do podobnego zdarzenia doszło również w Holandii. Podczas programu telewizyjnego dziennikarki Evy Jinek, w którym omawiano akcje aktywistów oblewających dzieła sztuki m.in. zupami i ziemniaczanym purée, jeden z gości, Jelle de Graaf, wszedł na stół, posmarował obie ręce klejem i przytknął je do stołu. "Głód w Kenii, powodzie w Pakistanie i Nigerii, ekstremalne fale upałów: kryzys klimatyczny uderza i zagraża nam wszystkim. Ale rządy, korporacje i media działają nadal jak zwykle. Aby wyeksponować ten absurd, przykleiłem się do stołu" - tłumaczył później Jelle de Graaf na Twitterze. Ani prowadzący, ani nikt z obsługi technicznej nie próbowali interweniować, więc klej zdołał się związać z blatem. Mężczyznę odklejono dopiero podczas przerwy reklamowej. Stół z przyklejonym aktywistą wyniesiono poza studio, a po odklejeniu go, wyprowadzono z budynku telewizji.