Wiceprzewodniczący fundacji Willem Van Eekelen zaznaczył, że podniesienie "Kurska" jest koniecznością. Chodzi nie tylko o wydobycie szczątków załogi, ale także niedopuszczenie do ewentualnego skażenia środowiska naturalnego. - Mam nadzieję, że przynajmniej w tej chwili nie ma żadnego zagrożenia. Jednak oczywiste jest, że wraz z upływem czasu ryzyko będzie się zwiększać, zwłaszcza ze względu na korozję. Słona woda, i silne prądy w tym regionie z pewnością będą działać na dwa reaktory atomowe znajdujące się we wnętrzu Kurska - powiedział. Operację opracowali specjaliści z międzynarodowego konsorcjum. Plan został zaaprobowany przez biuro konstrukcyjne "Rubin", które zaprojektowało okręt. W akcji udział weźmie norwesko-amerykańska firma "Halliburton" oraz dwie firmy holenderskie. Do podniesienia ważącego 14 tysięcy ton wraku leżącego na głębokości 108 metrów użyte zostaną ogromne dźwigi. Operacja planowana jest na lipiec i sierpień. Jej koszt oszacowano na 70 milionów dolarów. Okręt podwodny "Kursk" zatonął w sierpniu ubiegłego roku. Na jego pokładzie znajdowało się 118 marynarzy. Przyczyny katastrofy nadal nie zostały wyjaśnione.