Prezydent Rosji Władimir Putin jeszcze dzisiaj uda się do Siewieromorska w okręgu murmańskim, by oddać hołd ofiarom tragedii "Kurska". Prezydent weźmie udział w planowanej na jutro uroczystości pożegnania na morzu załogi okrętu. Siewieromorsk był centrum akcji ratowania załogi "Kurska", który 12 sierpnia osiadł na dnie Morza Barentsa. Przybyły tam z różnych stron Rosji rodziny 118 marynarzy, którzy zginęli na pokładzie okrętu. Żałobę narodową ogłoszono dzień po oficjalnym potwierdzeniu, że z katastrofy na Morzu Barentsa nikt nie ocalał. Do wyjaśnienia pozostaje jednak, ile ciał trzeba będzie wydobyć z zatopionego atomowego okrętu. Akcja wydobywania ciał może być bardzo długa - zwłaszcza w świetle dzisiejszych doniesień gazety "Komsomolskaja Prawda". Twierdzi ona, że w katastrofie okrętu podwodnego "Kursk" mogło zginąć nie 118, jak oficjalnie podają rosyjskie władze, ale aż 130. Dziennik powołał się na anonimowe źródła związane z armią. Według gazety na pokładzie okrętu oprócz stałej załogi byli także zaproszeni goście, którzy obserwowali przebieg manewrów, w których uczestniczył "Kursk". Trudno powiedzieć na ile prawdziwa jest to informacja. Akcja ratownicza została dzisiaj definitywnie przerwana. Teraz łódź podwodna zostanie przetransportowana w płytsze miejsce Morza Barentsa. Potem z całkowicie zalanego okrętu będą wydobywane ciała żołnierzy, którzy w nim zginęli. Ocenia się, że może potrwać to nawet kilka miesięcy. Opinia publiczna oskarża władze Rosji o ukrywanie wielu faktów związanych z zatopieniem "Kurska" oraz o to, że akcja ratunkowa nie była przeprowadzona w odpowiedni sposób. Postawa generałów i polityków jest tematem dyskusji wszystkich rosyjskich gazet. Większość dziennikarzy zastanawia się, jak to możliwe że norwescy płetwonurkowie w ciągu jednej doby dotarli do wnętrza okrętu, a rosyjskim ratownikom nie udało się to przez tydzień. Gazety piszą, iż admirałowie doskonale wiedzieli, że pod pokładem "Kurska" nikt nie przeżył. "Akcja ratunkowa miała na celu uratowanie polityków, admirałów, urzędników i generałów. Ratowali załogę władzy" - pisze gazeta "Izwiestia". "Moskowskij Konsomolec" sugeruje, że wojskowe dowództwo przez tydzień usiłowało ukryć wojskowe sekrety lub ślady, które wskazywałyby na prawdziwe przyczyny zatonięcia okrętu. Najpewniej nikt nie zostanie ukarany. Żaden admirał nie straci stołka. Posłuchaj też moskiewskiego korespondenta radia RMF FM, Andrzeja Zauchę: - W czasie akcji ratunkowej na Morzu Barentsa nie popełniono większych błędów - tak twierdzi minister obrony Rosji, Igor Sergiejew. Jego zdaniem "być może doszło do drobnych niedociągnięć, ale w żadnym wypadku nie można nazywać ich wielkimi błędami, jak czyni to prasa w Rosji i za granicą". Siergiejew potwierdził, że to on odradził Władimirowi Putinowi przyjazd na miejsce katastrofy. Prezydent znalazł się bowiem w ogniu krytyki za to, że nie przerwał urlopu nad Morzem Czarnym i nie przyjechał do Murmańska. Tymczasem rosyjski działacz ekologiczny Aleksander Nikitin przestrzega przed promieniowaniem. Jego zdaniem w ciągu miesiąca od katastrofy w okolicach wraku "Kurska" mogą nastąpić groźne przecieki radioaktywne. Nikitin, który był kapitanem marynarki wojennej, zastrzegł jednak, że nie ma groźby takiej katastrofy jak w Czarnobylu. Zwłaszcza, że dowództwo Floty Północnej zapowiedziało wyciągnięcie wraku łodzi podwodnej z dna morza. Operacja ta ma rozpocząć się najpóźniej za dwa tygodnie. Były dowódca floty Czarnomomorskiej admirał Eduard Bałtin jest przekonany, że "Kursk" poszedł na dno w wyniku zderzenia z inną łodzią podwodną lub statkiem. Bałtin wezwał federalne służby bezpieczeństwa i kotrwywiad wojskowy, by zrobiły wszystko, aby odnaleźć statek, z którym zderzył się "Kursk". Admirał podpowiada im, że powinni szukać w rejonie Nowej Ziemi. Według jego obliczeń uszkodzona jednostka może poruszać się z prędkością 10 węzłów i mogła się oddalić na 2000 kilometrów od rejonu katastrofy. Bałtin uważa, że żaden kraj nie przyzna się, że to właśnie jego łódź zderzyła się z "Kurskiem". Jako dowód przytacza liczby. - Tylko od 1968 do 1972 roku doszło do 6 podwodnych kolizji, a żaden kraj nie potwierdził, że to jego okręt uczestniczył w zderzeniu - mówił Bałtin. Z całego świata napływają kondolencje dla rodzin marynarzy z Kurska. - Wszyscy Amerykanie czują głębię tej tragedii i chcieliby dać Wam to do zrozumienia - tymi słowami zwrócił się do Rosjan, w programie telewizji ABC, wiceprezydent USA - Al Gore. Kondolencje napłynęły też z innych regionów świata, między innymi z Izraela, Niemiec i Włoch. Wysłał je także prezydent Aleksander Kwaśniewski.