- Zaczął się ten etap, kiedy z pomocą lin i wyciągów podejmowane są próby oderwania od dna okrętu i podniesienia go na taką głębokość, która pozwoli na pracę nurkom - poinformował wiceszef sztabu marynarki wojennej Rosji Władimr Piepielajew. Odpowiednia dla nurków głębokość to nie więcej niż 60 metrów. Tymczasem miniokręt zaplątał się w sieci rybackie i liny sytemu kontroli nabrzeża na głębokości prawie 200 metrów. Przedstawiciel rosyjskiej marynarki wyjaśnił, że "po podniesieniu aparatu na głębokość, na jakiej mogą pracować nurkowie, rozpocznie się faza uwalniania ludzi z batyskafu". Piepielajew nie był w stanie oszacować, ile czasu zajmie operacja. Zapewnił jednak, że załodze miniokrętu "powietrza powinno wystarczyć do końca operacji ratowniczej". Na Kamczatkę przybyli dziś z pomocą Brytyjczycy i Amerykanie, który przywieźli bezzałogowe pojazdy podwodne "Scorpio" i "Super Scorpio". Zdalnie sterowane maszyny mogą schodzić na duże głębokości. Wyposażone są w sprzęt mogący z łatwością ciąć stalowe konstrukcje. Pomóc pragną Rosjanom również Japończycy. Skierowali na miejsce zdarzenia trzy trałowce oraz jednostkę wyekwipowaną w urządzenie służące do wydobywania ludzi z zatopionych okrętów podwodnych. Piepielajew zapewnił dziś, że "załoga jest doświadczona i obyta, nauczona oszczędzać powietrze. Zebrała się w jednej z dwóch komór, by oszczędzać tlen". W czasie ostatniego seansu łączności z miniokrętem "załoga zameldowała, że sytuacja jest zadowalająca, temperatura wewnątrz wynosi 5-7 stopni". Piepielajew wyjaśnił, że w nocy udało się zaczepić na kadłubie AS- 28 liny holownicze i przeciągnąć miniokręt około sto metrów bliżej brzegu. Przegląd, wykonany rosyjskim bezzałogowym aparatem podwodnym typu "Tiger", wykazał, że miniokręt nie został uszkodzony podczas tej operacji. Na polecenie prezydenta Władimira Putina w rejon wypadku, do Pietropawłowska Kamczackiego, poleciał dziś rosyjski minister obrony Siergiej Iwanow. Warunki pogodowe na razie sprzyjają ratownikom, nieco tylko nasilił się wiatr. Zobacz galerię zdjęć