Według mającej siedzibę w Londynie organizacji w niektórych miejscowościach Syrii, znajdujących się w rękach rebeliantów, siły reżimowe ku przestrodze zabijają i torturują cywilów, palą uprawy i zabijają zwierzęta hodowlane. Takich ataków jest coraz więcej - twierdzi AI. "Częstotliwość i brutalność podejmowanych przez rząd akcji odwetowych w miastach i wsiach sprzyjających opozycji wzrosła w ostatnim czasie; najwyraźniej ma to na celu ukaranie mieszkańców i zmuszenie ich do uległości" - napisano. Autorzy raportu sądzą, że skala i sposób przeprowadzania ataków świadczą o tym, że "stanowią one część rozmyślnej polityki". W ramach akcji odwetowych, np. następnego dnia po atakach rebeliantów, syryjskie siły zbrojne i ich milicje wprowadzają do miast czołgi i wozy pancerne, czasami przy wsparciu śmigłowców, i strzelają na oślep do ludzi. Żołnierze chodzą też od domu do domu w poszukiwaniu rebeliantów albo po prostu po to, by zastraszyć mieszkańców - podkreślono w dokumencie. Według organizacji niektóre z opisanych aktów przemocy można traktować jako zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne. Organizacja oparła swój raport na ponad 200 rozmowach z mieszkańcami 23 syryjskich miast i wiosek, przeprowadzonych w ciągu ponad sześciu ostatnich tygodni. W większości AI bazowała na relacjach świadków; wydarzenia, których świadkami byli bezpośrednio działacze organizacji, należą do mniejszości - zastrzega agencja AP. Amnesty International udokumentowała też przypadki dokonanych przez antyreżimowych rebeliantów porwań i zabójstw żołnierzy oraz członków prorządowych milicji szabiha; jednak większości aktów przemocy dokonują siły rządowe i ich sojusznicy. Organizacja podała, że dysponuje nazwiskami ponad 10 tys. ludzi zabitych w walkach w Syrii, gdzie w marcu ubiegłego roku wybuchło powstanie przeciwko prezydentowi Baszarowi el-Asadowi. Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało już o ponad 14 tys. ofiarach śmiertelnych.