ONZ liczyła, że w piątek konwój składający się z 40 ciężarówek wypełnionych żywnością dotrze do dzielnic na wschodzie Aleppo, które są otoczone przez reżim prezydenta Baszara el-Asada. Dzięki tej pomocy 80 tys. ludzi miałoby przez miesiąc co jeść. Na obszarach Aleppo, będących pod kontrolą rebeliantów, żyje ok. 250-275 tys. ludzi. Według przebywającego w dzielnicy rebeliantów w Aleppo korespondenta AFP w piątek nie zarejestrowano żadnego ruchu na drodze Castello, którą do miasta mają dotrzeć konwoje z pomocą. W piątek rano ciężarówki wciąż czekały w strefie buforowej na granicy turecko-syryjskiej - poinformował rzecznik Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) David Swanson. "Smutna rzeczywistość jest taka, że wyzwaniem, któremu cały czas stawiamy czoła, jest upewnianie się, aby wszystkie strony konfliktu i ci, którzy mają na nie wpływ, porozumiały się" - dodał. "Dla nas, pracowników humanitarnych, jest to bardzo frustrujące. Jesteśmy w terenie, gotowi, by ruszyć (z pomocą - PAP). Świat patrzy (na to, co się dzieje)" - dodał. W poniedziałek w Syrii wszedł w życie wynegocjowany przez USA i Rosję 48-godzinny rozejm; objął on wszystkie strony syryjskiego konfliktu, które przez ONZ nie są uznawane za organizacje terrorystyczne. W środę szefowie dyplomacji USA i Rosji, John Kerry i Siergiej Ławrow, uzgodnili, że zawieszenie broni zostanie przedłużone o kolejne 48 godzin. Rozejm przewiduje demilitaryzację drogi Castello, na północ od Aleppo, co pozwoliłoby na dostarczenie pomocy humanitarnej do miasta. W czwartek Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka informowało, że żołnierze syryjskiej armii wciąż są na swoich pozycjach przy tej drodze, podczas gdy Rosja twierdziła, że rozpoczęło się wycofywanie sił rządowych. Co najmniej 300 tys. ludzi zginęło, a miliony opuściły swe domy w wyniku wojny domowej w Syrii, która wybuchła w marcu 2011 roku. Obserwatorium zastrzega, że liczba ofiar śmiertelnych tego konfliktu może być o wiele wyższa.