Afgański uchodźca, którego wypowiedź przytoczyła Ansa, przebywa w ośrodku Czerwonego Krzyża w Piemoncie. - Myślę, że nie mam już kraju, zniszczyli wszystko. Nie ma systemu państwa, nie ma policji czy sił zbrojnych, wszystko ukradli i zniszczyli - podkreślił mężczyzna, którego tożsamości nie podano. "Życie byłoby niemożliwe" Następnie dodał: "Cofnęliśmy się o sto lat". - Ameryka mogła coś zrobić, ale nie zrobiła - ocenił. - Dziękuję państwu włoskiemu za to, że pomogło mi tu przyjechać - zaznaczył. Uchodźca stwierdził również: "Talibowie są grupą fundamentalistyczną, ale nie islamską, lecz analfabetów, nic nie wiedzą". - Życie pod ich sztandarami byłoby niemożliwe. Skończyłem prawo, studiowałem we Włoszech - wyjaśnił. Afgański sędzia powiedział, że jego rodzina nie jest jeszcze bezpieczna. - Niestety nie udało mi się zabrać ich do Włoch - dodał. Jak poinformował minister obrony Włoch Lorenzo Guerini, do tego kraju przybyło dotąd 1990 Afgańczyków, wśród nich 547 kobiet i 667 dzieci. Około 1300 osób czeka jeszcze na odlot z Kabulu do Rzymu.