Trzech żołnierzy amerykańskich zginęło w wyniku eksplozji przydrożnej bomby podczas patrolu w prowincji Kandahar na południu kraju. Natomiast na północ od stołecznego Kabulu w starciu z talibskimi rebeliantami zginął żołnierz francuski. Liczba francuskich żołnierzy poległych w Afganistanie od początku interwencji w 2001 r. wzrosła tym samym do 29. Urząd prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego wydał po sobotnim incydencie oświadczenie, w którym zapewnił o determinacji Francji, aby kontynuować walkę z rebeliantami w Afganistanie. W lipcu w Afganistanie poległo 74 żołnierzy międzynarodowej koalicji, najwięcej od chwili wybuchu wojny. Liczba ataków na siły międzynarodowej koalicji rośnie wraz z jej liczebnością - wskazuje agencja Associated Press. Obecnie w Afganistanie stacjonuje ponad 100 tys. zagranicznych żołnierzy, w tym 62 tys. amerykańskich. Do końca roku kontyngent USA wzrosnąć ma do 68 tys. i będzie wówczas dwa razy liczniejszy niż w 2008 r. Wzrost aktywności talibskich rebeliantów w ostatnich miesiącach ma także związek z zaplanowanymi na 20 sierpnia wyborami prezydenckimi. W sobotę bojownicy zaatakowali konwój z pracownikami sztabu urzędującego prezydenta Hamida Karzaja, zabijając jednego z ochroniarzy.