Żołnierz zginął podczas patrolu w prowincji Bajman - w wyniku eksplozji tzw. improwizowanego ładunku wybuchowego. Wybuch ranił też dwóch innych żołnierzy z Nowej Zelandii oraz ich afgańskiego tłumacza. Bamjan, zamieszkany w większości przez szyickich Hazarów, nastawionych wrogo do sunnickich Pasztunów, jakimi są talibowie, był dotąd jedna z najbardziej spokojnych prowincji Afganistanu. Od roku 2003 w Bajmanie przebywa ok. 140 nowozelandzkich żołnierzy, 80 innych stacjonuje w Kabulu.