Ponad 2,2 tys. dyplomatów oraz pozostałych w Afganistanie cywili ewakuowano do tej pory lotami wojskowymi ze stolicy tego kraju Kabulu - powiedział w środę agencji Reutera pracownik sił bezpieczeństwa jednego z państw zachodnich. Siły USA musiały w poniedziałek wstrzymać wszystkie ewakuacje po tym, jak lotnisko w Kabulu zostało opanowane przez tysiące osób, które wtargnęły na płytę, chcąc opuścić zajętą w niedzielę przez talibów stolicę Afganistanu. Pas startowy i płyta lotniskowa są już wolne od tłumów, i we wtorek rano loty zostały wznowione. Według źródła Reutersa, wciąż jednak nie wiadomo, kiedy wznowione zostaną loty cywilne.Afganistan: Talibowie polują na 12-latki. Uważają je za łupy wojenneInformator związany z Białym Domem powiedział agencji AP, że we wtorek w 13 kursach lotów wojskowych ewakuowano z Afganistanu ok. 1,1 tys. Amerykanów.We wtorek wieczorem kanadyjskie siły lotnicze (CAF) przekazały, że wznowią loty wojskowe do Afganistanu, by ewakuować pracujących dla Kanady cywili afgańskich. "Loty CAF wspomogą prowadzone obecnie operacje i ewakuują tylu Afgańczyków, zagrożonych z powodu ich bliskiej i długotrwałej współpracy z Kanadą, ile się da" - przekazała rzeczniczka CAF w oświadczeniu dla Reutera. Australia zabiera afgańskich tłumaczy Z kolei władze Australii poinformowały w środę, że od niedzieli, kiedy Kabul został zajęty przez talibów, wywieziono pierwszych 26 osób, w większości obywateli australijskich i afgańskich. Wśród ewakuowanych był również zagraniczny urzędnik pracujący dla międzynarodowej agencji - powiedział premier Scott Morrison. Samolot transportowy C-130 Hercules, na pokładzie którego leciały te osoby, wylądował w australijskiej bazie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Agencja AP podała, że Australia planuje ewakuować z Afganistanu swoich 130 obywateli wraz z rodzinami oraz niesprecyzowaną liczbę Afgańczyków, którzy współpracowali z ich żołnierzami m.in. jako tłumacze. Media podały, że władze australijskie zamierzają ewakuować w sumie 600 osób, jednak sam Morrison nie podał konkretnych liczb. - Naszym celem jest ewakuacja tak szybko i bezpiecznie jak się da jak największej liczby osób - zaznaczył premier. Biden i Johnson o szczycie grupy G7 Biały Dom poinformował we wtorek, że prezydent USA Joe Biden odbył rozmowę telefoniczną z premierem Wielkiej Brytanii Borisem Johnsonem na temat sytuacji w Afganistanie. Obaj liderzy uzgodnili organizację wirtualnego szczytu grupy G7, który ma być poświęcony nowej sytuacje w tej części świata. Spotkanie to ma się odbyć w przyszłym tygodniu.Jak podano w komunikacie, obaj przywódcy rozmawiali na temat "potrzeby dalszej bliskiej współpracy między sojusznikami i demokratycznymi partnerami w sprawie przyszłej polityki wobec Afganistanu, w tym sposobów, w jaki globalna społeczność może pomóc uchodźcom i dostarczyć pomoc humanitarną". Talibowie zdobyli Afganistan. Były prezydent USA George W. Bush: Trudno zachować optymizmUzgodniony przez Bidena i Johnsona szczyt G7 ma dotyczyć "wspólnej strategii i podejścia" do tych problemów. Nie podano terminu tego wirtualnego spotkania. Boris Johnson był pierwszym przywódcą, z którym rozmawiał Biden od upadku afgańskich władz. Wielka Brytania przyjmie 20 tysięcy Wielka Brytania przyjmie do 20 tys. uchodźców z Afganistanu i apeluje do innych krajów aby poszły za jej przykładem - poinformowała w artykule, jaki ukazał się we wtorkowym wydaniu dziennika "Daily Telegraph", brytyjska minister spraw wewnętrznych Priti Patel."Nasz nowy program przesiedlenia obywateli afgańskich pozwoli nam przyjąć do 20 tys. ludzi, którzy zmuszeni są uciekać z Afganistanu. Pierwsze 5 tys. przybędzie w przyszłym roku" - napisała Patel.Kryzys w Afganistanie. Talibowie zapewniają o pokojowych zamiarach, trwa ewakuacjaDodała, że w ramach programu priorytetowo traktowane będą kobiety, dziewczęta oraz mniejszości religijne i inne.Minister podkreśliła, że Wielka Brytania nie może działać w pojedynkę i apeluje do innych krajów aby poszły w jej ślady. "Zjednoczone Królestwo robi wszystko, co w jego mocy, aby zachęcić inne kraje do pomocy. Nie chcemy tylko dawać przykładu, nie możemy tego robić sami" - napisała.