Trzy spośród zabitych osób to cywile, reszta miała na sobie mundury afgańskich służb bezpieczeństwa. Do serii samobójczych zamachów przed budynkami władz doszło przed godz. 10.00 czasu miejscowego (7.30 czasu polskiego). Rzecznik sił NATO w mieście oświadczył, że w powietrze wysadziło się czterech zamachowców. Przedstawiciel islamskich rebeliantów Zabihullah Mudżahed przyznał, ze zamachów dokonali taliowie. Twierdzi on, że do miasta przeniknęło około 30 "bojowników wyposażonych w samochody-pułapki, pasy z materiałami wybuchowymi i broń palną". Przedstawiciel afgańskich sił bezpieczeństwa twierdzi, że doszło do potyczki między siłami rządowymi a zamachowcami próbującymi przedostać się do budynków rządowych. Rzecznik MSW Zemeri Baszari zakomunikował w Kabulu, że "wielu" zamachowców zaatakowało jednocześnie w Choście budynki instytucji rządowych. W mieście znajduje się duża baza sił USA - Camp Salerno. Nie jest jasne, czy także była celem ataku. Jak powiedział Baszari, siły amerykańskie i afgańskie prowadzą obecnie poszukiwania pozostałych terrorystów, mogących znajdować się w mieście. Nie ujawnił, do ilu ataków doszło, nie podał też liczby ofiar.