W świetle zarządzeń obowiązujących od grudnia ub.r. kontyngentowi USA nie wolno było otwierać ognia do oddziałów talibów poza sytuacjami obrony koniecznej oraz - rzadziej - dla obrony afgańskich sił rządowych. Sytuacja zmieniła się 10 czerwca, gdy w Waszyngtonie ogłoszono plan zwiększenia zaangażowania sił amerykańskich stacjonujących w Afganistanie we wspieranie armii tego kraju w walce z talibami. Siły USA mogą teraz otwarcie włączać się do walki. "Większe zaangażowanie" kontyngentu USA polega głównie na wsparciu lotniczym dla afgańskich sił wojskowych i policyjnych. Słabym punktem sił zbrojnych Afganistanu jest brak wsparcia lotniczego dla operacji lądowych. Afgańczycy mają na wyposażeniu kilka przeciwpartyzanckich, jednoosobowych samolotów szturmowych A-29 (Embraer EMB 314 Super Tucano) oraz kilka jednosilnikowych śmigłowców wielozadaniowych MD-530F (typu McDonnell Douglas). Ocenia się, że w 2015 r. straty armii Afganistanu w starciach z talibami sięgnęły 5 tys. żołnierzy. Przyczyną tego stanu rzeczy, twierdzą eksperci, był brak dobrego wsparcia z powietrza. W Afganistanie stacjonuje 9800 żołnierzy USA. Ich liczba miała być radykalnie zmniejszona w 2015 r., ale zdecydowano, że kontyngent wojsk USA zostanie zredukowany dopiero w 2017 r. do około 5,5 tys. Zgodnie z założeniami żołnierze USA nie mieli się angażować w bezpośrednie walki z talibami w terenie, mieli natomiast szkolić siły afgańskie oraz ścigać bojowników Al-Kaidy, Państwa Islamskiego i innych organizacji terrorystycznych. Talibowie opanowali znaczne obszary Afganistanu po zakończeniu głównej misji NATO w tym kraju w 2014 r.; obecnie kontrolują więcej terytorium niż kiedykolwiek od obalenia ich reżimu przez wojska USA w 2001 r.