57-letni Paul "Pen" Farthing kilkanaście lat temu założył w Afganistanie schronisko dla zwierząt Nowzad, do którego trafiały psy, koty i osły. Gdy półtora tygodnia temu talibowie przejęli władzę w Afganistanie, a państwa zachodnie zaczęły ewakuację swoich obywateli i afgańskich współpracowników, Farthing oświadczył, że nie wyjedzie z tego kraju bez zwierząt oraz pracowników schroniska i apelował przez internet, by w ramach ewakuacji również zabrać mieszkańców schroniska. Wallace wskazał jednak, że prowadzona przez Farthinga kampania odwraca uwagę od starań brytyjskich żołnierzy, by ewakuować z Afganistanu ludzi. "Tym, na co nie jestem gotowy, to dawanie priorytetu zwierzętom przed ludźmi. Obawiam się, że możecie mnie za to nie lubić, ale takie jest moje zdanie. Tam są też bardzo, bardzo zdesperowani ludzie, którym grozi prawdziwe niebezpieczeństwo" - powiedział brytyjski minister obrony. Później jednak zapewnił, że jeśli będzie prywatnie wyczarterowany lot i jeśli Farthing wraz z pracownikami i zwierzętami przedostał się na lotnisko w Kabulu, to postara się znaleźć miejsce dla tego samolotu pomiędzy odlatującymi i przylatującymi maszynami wojskowymi. Ostateczna decyzja należy do wojsk USA W czwartek Farthing, który jest w okolicach lotniska, zaapelował nawet do talibów, aby umożliwili jego grupie przejście. "Szanowny Panie, mój zespół i moje zwierzęta utknęły w okolicach lotniska. Mamy lot, który czeka. Czy może Pan ułatwić bezpieczny przejazd na lotnisko dla naszego konwoju? Suhail Szahin, jesteśmy organizacją pozarządową, która wróci do Afganistanu, ale teraz chcę wszystkich bezpiecznie wydostać" - napisał na Twitterze do rzecznika talibów. Jak podaje w czwartek BBC, prywatnie wyczarterowany samolot ma jeszcze tego dnia odlecieć z podlondyńskiego lotniska Luton, aby zabrać Farthinga i jego zwierzęta. Do Kabulu ma przylecieć w piątek. Ale według dziennika "The Independent", to do wojsk amerykańskich, które zarządzają lotniskiem, należy ostateczna decyzja, czy pozwolić im na wejście do samolotu, a pracownicy schroniska nie są uważani za osoby, którym grozi szczególne niebezpieczeństwo z rąk talibów.