Jednak księgarze w Kabulu twierdzą, że nie było niczego obraźliwego w treści książek. Według nich, zniszczono je w kwietniu z powodu uprzedzeń władz do szyickiej mniejszości, stanowiącej ok. 20 proc. ludności Afganistanu. Sunnici stanowią ok. 80 proc. wyznawców islamu w Afganistanie. W kraju tym, w przeciwieństwie np. do sąsiedniego Pakistanu, niezwykle rzadko dochodzi do starć między tymi dwiema społecznościami. Sprawa zaczęła się przed sześcioma miesiącami, gdy kontener z książkami przyjechał do sąsiadującej z Iranem prowincji Nimroz - powiedział rzecznik gubernatora Haadżi Nazir. Jak sprecyzował, ponad 1000 pozycji były to książki historyczne i religijne promujące szyicką odmianę islamu. - Książki takie jak te są bardziej niebezpieczne od talibskich kul - ocenił w rozmowie z agencją Associated Press gubernator Ghulam Dastagir Azad. Komisja w Kabulu uznała, że niektóre książki są "niebezpieczne dla jedności Afganistanu", ponieważ zawierają obraźliwą dla sunnitów interpretację religii - powiedział zastępca ministra kultury Alim Tanwir. Jak tłumaczył, ministerstwo zgodziło się na wyrzucenie książek do rzeki zamiast spalenia, ponieważ palenie książek zawierających imię proroka Mahometa jest sprzeczne z islamem. Lider szyitów powiedział AP, że likwidacja książek jest nie do zaakceptowania. "Jest to upokorzenie dla wszystkich szyitów" - podkreślił afgański deputowany Mohammad Akbari. Jego zdaniem wszelkie kwestie związane z treścią książek powinny być zweryfikowane przez komisję składającą się z sunnickich i szyickich przywódców.