Ozdobione malunkami, kolorowymi skrawkami materiału i kołyszącymi się plastikowymi prętami ciężarówki wjeżdżają do bazy Bagram. Na naczepach kontenery, amerykańskie transportery MRAP, polskie Rosomaki, wózki widłowe i inny sprzęt, który niedawno służył polskiemu kontyngentowi. Między samochodami i w szoferkach afgańscy kierowcy posilają się, piją herbatę, golą.- Wyprowadzamy się z Ghazni, nasza baza będzie w Bagram, za kilka dni będą tu wszyscy ci z XIV zmiany, którzy jeszcze nie zjechali do kraju, i XV zmiana - mówi w Bagram zastępca dowódcy narodowego elementu wsparcia ppłk Witold Talaga. - Kończymy przemieszczanie, zostały nam jeszcze ostatnie konwoje, a potem transport sprzętu z Bagram do Polski - dodaje. Oficer łącznikowy sekcji transportu i ruchu wojsk por. Aldona Grabowska opisuje: - My przygotowujemy mienie do transportu, same konwoje organizują Amerykanie, zamawiając usługę u lokalnych przewoźników. Rodzaj naczep, trasa i ochrona zależą od tego, co jest transportowane. Ładunek ma wpływ też na czas konwoju. - Wiele czynników wpływa na to, że te 180 kilometrów, które dzielą Bagram od Ghazni, konwój pokonuje niekiedy tydzień i dłużej - pogoda, problemy na drodze, czyli improwizowane ładunki wybuchowe. Drogi są co prawda rozpoznawane, ale nigdy nie ma pewności, że coś nie zostało podłożone w przepuście, których tu jest mnóstwo - wyjaśnia Talaga. Czas trwania konwoju zależy także od pogody, bo niektóre konwoje mają eskortę z powietrza, a ta jest zależna od pogody. - Dużo się działo w XIV zmianie. Wyekspediowaliśmy blisko 2 tys. ton ładunku - mówi kpt Józef Smółka z sekcji transportu w NSE (Narodowy Element Wsparcia) w wysuniętej grupie logistycznej w Bagram. - Na przełomie marca i kwietnia w ciągu około 10 dni zostało przetransportowanych z Bagram do Polski ok. 700 ton ładunku, były to armatohaubice Dana i kołowe transportery opancerzone Rosomak - dodaje. Zaznacza, że największym problemem nie jest samo załadowanie do samolotu, lecz przygotowanie - liczenie, sprawdzanie, pakowanie do kontenerów, przygotowanie ich do drogi. Dalszy transport z Bagram do Polski odbywa się bezpośrednio drogą lotniczą lub najpierw samolotami do portu w Omanie, a dalej statkami. Zanim ruszy do Polski, sprzęt jest ważony i mierzony. - Musimy przede wszystkim zwracać uwagę, żeby mienie było dobrze przymocowane do kontenera, żeby wagi były równomiernie rozłożone - mówi starszy podoficer specjalista z grupy kontroli st. chor. Rafał Stawicki. Ma to ogromne znaczenie w transporcie powietrznym, gdzie niewłaściwe rozłożenie mas lub przesunięcie się sprzętu mogłoby doprowadzić do katastrofy. Podczas gdy do Bagram przybywają kolejni żołnierze i kolejne transporty ze sprzętem, w Ghazni, która była główną bazą polskich sił od 2008 r., do wyjazdu szykują się ostatni żołnierze polskiego kontyngentu. - Zwijamy sprzęt, musimy się przemieścić. Najpierw przekazaliśmy Amerykanom zabezpieczenie logistyczne, potem ochronę z obsadzeniem wież oraz bram wjazdowej i wyjazdowej. Co najważniejsze, w trakcie całego tego procesu bezpieczeństwo żołnierzy nie było zagrożone - zapewnia w Ghazni kpt. Andrzej Misko komendant bazy XIV zmiany. Własność polskiego wojska wraca do kraju, Amerykanom są zwracane użyczone polskiemu kontyngentowi opancerzone pojazdy o zwiększonej odporności na miny. Część wyposażenia, jak kontenery mieszkalne, trafi do zainteresowanych nimi Afgańczyków, inna - wyeksploatowana i o niewielkiej wartości bojowej - na złom. Jak poinformował dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Marek Tomaszycki, "powrót sprzętu idzie zgodnie z planem". - W tej chwili ponad 60 proc. sprzętu mamy zrotowanego do kraju, w drodze jest kolejnych 20 procent. Nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o transport sprzętu do kraju - powiedział generał. Ostatnia, piętnasta zmiana polskich sił ISAF będzie stacjonować już tylko w Bagram. Jej głównym zadaniem będzie dokończenie przerzutu ludzi i sprzętu do kraju i rozliczenie misji. Z Bagram Jakub Borowski