Agencja AFP podała dziś rano, że pakistańska rada ulemów wezwała do świętej wojny ze Stanami Zjednoczonymi i ich przymierzeńcami, jeżeli zaatakują oni Afganistan. "Atak będzie aktem terroryzmu" - napisali w fatwie (klątwie) pakistańscy ulemowie. Bush żąda od Afganistanu wydania członków grupy bin Ladena Prezydent USA George W. Bush powiedział, że chce, by rządzący w Afganistanie talibowie wydali przywódców organizacji Osamy bin Ladena, którzy mogą się ukrywać w Afganistanie. - Zdecydowanie chciałbym zaapelować do Talibanu o wydanie przywódców "Al Quaida" (Baza), kierowanej przez Osamę bin Ladena - powiedział Bush podczas spotkania w Białym Domu z panią prezydent Indonezji, Megawati Sukarnoputri. Bush powiedział, że bin Laden, który, jak się przypuszcza, ukrywa się w Afganistanie, jest głównym podejrzanym o zorganizowanie 11 września zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie, w wyniku których niemal 6 tysięcy osób straciło życie lub jest uznanych za zaginione. Ogłaszając, że walka z terroryzmem będzie "kampanią światową", prezydent Bush nawiązał do wtorkowej deklaracji przywódcy Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata, który wyraził gotowość przyłączenia się do międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej. Nazwał deklarację Arafata "pozytywną" i wyraził nadzieję, że zostanie ona poparta czynami. USA: Czas na czyny, nie na rozmowy Stany Zjednoczone oczekują od afgańskich talibów czynów, a nie negocjacji. Biały Dom zareagował w ten sposób dzisiaj na doniesienia, jakoby talibowie wyrazili gotowość rozmawiania z USA na temat Osamy bin Ladena, którego Waszyngton uważa za głównego podejrzanego o zorganizowanie zamachów terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie 11 września. USA ostrzegły talibów, że chcą bin Ladena "żywego lub martwego" i zagroziły konsekwencjami za udzielanie schronienia terrorystom. Powszechnie uważa się, że jedną z tych konsekwencji może być operacja wojskowa USA w Afganistanie. Rzecznik Białego Domu Ari Fleischer podkreślił, że "posłanie prezydenta USA George'a W. Busha do talibów jest bardzo proste: czas na działania, a nie na negocjacje". Nie wdając się w szczegóły, Fleischer oświadczył, że prezydent Bush domaga się od talibów, aby przestali udzielać schronienia terrorystom. Agencja Afghan Islamic Press, mająca centralę w Pakistanie, informowała, że przywódca talibów mułła Omar zadeklarował gotowość rozmów ze Stanami Zjednoczonymi na temat bin Ladena. Talibowie chcą czasu i dowodów Taliban żąda przekazania dowodów winy Saudyjczyka afgańskiemu sądowi najwyższemu lub - duchownym w trzech krajach islamskich - podaje AIP, cytowana przez Reutersa. W emocjonalnym przemówieniu, wygłoszonym na posiedzeniu rady duchownych islamskich w Kabulu, przywódca Talibanu zażądał od USA przedstawienia dowodów winy Osamy bin Ladena. Zwracając się dzisiaj rano do ponad tysiąca afgańskich duchownych muzułmańskich, mułła Mohammad Omar zażądał od Stanów Zjednoczonych, by wykazały się "ogromną cierpliwością" i przedstawiły światu konkretne dowody, potwierdzające udział Osamy bin Ladena - od pięciu lat ukrywającego się w Afganistanie - w ubiegłotygodniowych zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie. - Chcemy, by Ameryka zebrała wszelkie informacje i wskazała winnych - powiedział Omar. - Zapewniamy cały świat, że ani Osama, ani nikt inny nie może wykorzystywać terytorium Afganistanu do akcji, wymierzonych przeciwko komukolwiek - zaznaczył Omar. Wcześniej afgańska agencja AIP podawała, że przywódca Talibanu uznał amerykańskie żądanie wydania bin Ladena przez Afganistan za pretekst do ataku USA na islamski emirat. Przywódca afgańskich talibów, mułła Mohammad Omar zaapelował dzisiaj do prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a W. Busha o "cierpliwość" w kwestii losu bin Ladena.Taliban żąda przekazania dowodów winy Saudyjczyka afgańskiemu sądowi najwyższemu lub - duchownym w trzech krajach islamskich - podaje AIP, cytowana przez Reutersa. Rada zebrana w pałacu prezydenckim w centrum Kabulu zadecyduje albo o wydaniu bin Ladena, albo też ogłosi świętą wojnę - dżihad - przeciwko krajom, które zaatakowałyby Afganistan. W obradach uczestniczy - jak wynika z doniesień agencyjnych - ponad tysiąc muzułmańskich duchownych, reprezentujących wszystkie prowincje kraju. Jak sugeruje agencja France Presse spotkanie najwyższych duchownych islamskich Afganistanu może potrwać nawet kilka dni. Izraelski wywiad: za zamachami w USA stoi Irak Izraelski wywiad sugeruje, że za zamachami w Nowym Jorku i Waszyngtonie stoi Irak oraz zupełnie inni ludzie, niż ci, o których w mediach najgłośniej. Izraelski wywiad wojskowy nazywany Aman podejrzewa, że to bezpośrednio służby specjalne Bagdadu, określane kryptonimem "SSO" stoją za tym zamachem, a także dwóch bardzo groźnych terrorystów: Libańczyk Imad Mugnijeh i Egipcjanin Ajman Al-Zawahiri. Libańczyk prawdopodobnie przeszedł gruntowną operację plastyczną, a Egipcjanin być może jest przedstawicielem Alkidy w Egipcie. Alkida to luźna struktura grupująca organizacje terrorystyczne związane z bin Ladenem. Ale prawdopodobnie zamachy w Stanach Zjednoczonych mogły być przeprowadzone niezależnie od samej osoby bin Ladena. Izraelczycy dla potwierdzenia swoich tez dodają, że na iracki ślad nie natrafili tylko oni, ale i służby pakistańskie. Pisaliśmy już, że pojawia się jakich iracki ślad, jakieś tajemnicze spotkanie potencjalnych organizatorów zamachu w Ameryce z irackimi agentami czy agentem w jednym z państw europejskich. To się potwierdza w analizach służb wojskowych Izraela - Aman. Izraelczycy twierdzą, że "Osoba bin Ladena przy tym jakimi możliwościami i "pomysłami" dysponują ci dwaj wspomniani ludzie to po prostu uczniak". Przypominają, że cztery lata temu Mugnijeh nie niepokojony przez nikogo na fałszywym paszporcie zachodnioeuropejskim wjechał do Izraela i o mały włos nie wysadził samolotu pasażerskiego linii Air Al. Izraelski wywiad wojskowy jest także przekonany, że na początku lat 80. Mugnijeh bezpośrednio zwalczał Amerykanów w Bejrucie. Wtedy właśnie żołnierze amerykańscy i szpiedzy amerykańscy padali ofiarami porwań i zamachów terrorystycznych. M.in. Podejrzewa się, że Mugnijeh stoi za porwaniem i zabiciem rezydenta CIA w Bejrucie w 1984 roku. Ale na tym lista się nie kończy. Aman twierdzi, że Libańczyk Mugnijeh stał również za makabryczną zbrodnią do jakiej doszło w Argentynie na początku lat 90. Wtedy wysadzono w powietrze żydowskie centrum, zginęło prawie 100 osób i wysłano listy gończe za Mugnijehem. Wniosek z tego nasuwa się taki, że być może robi się ogromny szum wokół jednej osoby a cała ta struktura organizacyjna tych morderczych zamachów w Ameryce jest znacznie bardziej skomplikowana i znacznie trudniejsza do rozpoznania i do wytępienia. Irak odrzuca oskarżenia o udział w zamachach Wczoraj amerykańska sieć CNN podała - powołując się na źródło rządowe - że domniemany szef grupy terrorystycznej, która 11 września przeprowadziła atak terrorystyczny na Nowy Jork i Waszyngton, spotkał się w tym roku z agentem wywiadu Iraku. Zdaniem CNN, może to wskazywać na "iracki ślad" w sprawie zamachów. Tymczasem Irak kategorycznie odrzucił dzisiaj wszelkie oskarżenia o współudział w zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Prezydent Pakistanu uspokaja Prezydent Pakistanu Pervez Musharraf przekonywał dzisiaj w orędziu do narodu, że amerykańskie działania przeciwko Osamie bin Ladenowie nie są wymierzone w islam ani w naród afgański. Prezydent ujawnił, że USA zwróciły się do Islamabadu o wymianę informacji wywiadowczych oraz wsparcie logistyczne i udostępnienie przestrzeni powietrznej. Dodał, że na razie nie jest gotowy żaden plan operacyjny. Prezydent Pakistanu Pervez Musharraf ocenił, że obecne chwile są najcięższe dla jego kraju od czasu wojny z Indiami w 1971 r. Zapewnił, że pakistańska armia, policja i naród są gotowi przelać krew za kraj. Musharraf podkreślił, że gdyby Islamabad odmówił współpracy z Waszyngtonem, zagroziłoby to pakistańskiemu programowi nuklearnemu. Zwrócił uwagę, że Rada Bezpieczeństwa ONZ upoważniła Amerykę do "atakowania ludzi, którzy wspierają terroryzm". Rezolucję Rady poparły także kraje muzułmańskie - przypomniał. Atak na Afganistan: Rosja - NIE, Niemcy - TAK Szef rosyjskiego sztabu generalnego generał Anatolij Kwasznin powiedział dzisiaj, że Moskwa nie planuje udziału w amerykańskich atakach na Afganistan. - Rosja nie rozważa i nie planuje rozważania udziału w militarnej operacji przeciw Afganistanowi - powiedział Kwasznin. Generał, który przebywał dzisiaj w Tadżykistanie, po spotkaniu z prezydentem tego kraju Emomalim Rachmonowem dodał, że omawiali sprawy bezpieczeństwa regionalnego po zeszłotygodniowych atakach terrorystycznych w USA i roli republik środkowoazjatyckich w przypadku amerykańskiej akcji odwetowej. W zeszłym tygodniu władze rosyjskie wyrażały sprzeciw wobec użycia terytoriów byłych republik radzieckich do ataków na Afganistan. Tyczasem niemiecki parlament, Bundestag, wyraził dzisiaj solidarność z USA i zadeklarował pomoc wojskową Niemiec w walce z międzynarodowym terroryzmem. Za wnioskiem opowiedziało się 565 z 611 parlamentarzystów, przeciw było 40, zaś sześciu wstrzymało się od głosu. Bruksela za automatyczną ekstradycją terrorystów Automatyczna ekstradycja oraz europejski nakaz aresztowania - to nowe propozycje walki z terroryzmem, które przedstawił unijny komisarz Antonio Vitorino. Jutro nad pakietem antyterrorystycznym będą debatować na nadzwyczajnym posiedzeniu ministrowie spraw wewnętrznych i sprawiedliwości państw Piętnastki. Zdaniem organu wykonawczego Unii, powinno to także pomóc w usprawnieniu ekstradycji z i do krajów trzecich, takich jak Stany Zjednoczone. - Fakt, że ktoś popełnił taką zbrodnię, powinien być ważniejszy od tego, jaka jest jego narodowość - powiedział Leonello Gabrici, rzecznik Antonio Vitorino, komisarza UE, zajmującego się problemami z zakresu sprawiedliwości i spraw wewnętrznych.