Starcia rozpoczęły się, kiedy policja próbowała rozpędzić zbiorowisko około 300 studentów, głównie mężczyzn, idących w stronę parlamentu. "Policja strzelała do tłumu; trafił mnie pocisk. W tej chwili zamknąłem swój sklep" - powiedział ranny 18-latek. Przedstawiciel stołecznej policji zaprzeczył, jakoby strzelano do tłumu; zastrzegł jednocześnie, że użyto armatek wodnych i strzelano w powietrze. Rzecznik afgańskiego MSW oświadczył, że podczas zamieszek z rozwścieczonymi - jak napisała agencja AFP - manifestantami rannych zostało ponad 15 funkcjonariuszy. W niedzielę kilka tysięcy muzułmanów na kilka godzin zablokowało ruch w centrum Kabulu. Spalono m.in. kukłę, mającą przedstawiać prezydenta USA Baracka Obamę. "Śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi", "Nie chcemy demokracji - chcemy islamu" - skandowali protestujący, w większości studenci uniwersytetu kabulskiego. Policjantów obrzucono kamieniami. Demonstranci twierdzą, że zagraniczni żołnierze spalili egzemplarz Koranu w czasie ubiegłotygodniowej akcji w prowincji Wardak. Informacja o profanacji Koranu została kategorycznie zdementowana przez dowództwo sił międzynarodowych, a także sił amerykańskich. Rzecznicy obu sił zaprzeczyli, by żołnierze byli zamieszani w tego rodzaju sprawę oraz oskarżyli talibów o szerzenie nieprawdziwych informacji na ten temat.