Agencja AFP pisze, że protesty mają w większości charakter pokojowy. Odbywają się w prowincji Logar i Nangarhar na wschodzie oraz Sar-e Pol w środkowej części kraju - poinformowały afgańskie źródła rządowe i policyjne. Do przemocy doszło natomiast w prowincji Laghman na północnym wschodzie. Według jednego z demonstrantów, w Mihtarlam, stolicy prowincji Laghman protestowało ok. 2 tysięcy osób. "Demonstranci rzucali kamieniami w siedzibę gubernatora", podczas gdy siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać - powiedział AFP jeden z manifestantów o imieniu Abdullah. Z kolei przedstawiciel lokalnej policji Abdul Rahman Sardżang, cytowany przez agencję Associated Press, powiedział, że jeszcze w sobotę rano demonstracja była pokojowa, lecz szybko przerodziła się w bardziej agresywny protest. Według niego, policja usiłowała opanować tłum demonstrantów; nie strzelano nawet w powietrze w obawie, że wystrzały mogłyby podburzyć protestujących. Około 5 tys. ludzi, przybyłych z różnych okręgów, demonstrowało również przed meczetem w Sar-e Pol, stolicy prowincji o tej samem nazwie, przeciwko spaleniu świętych ksiąg islamu. W Logar manifestowali w większości studenci, wznosząc okrzyki: "Śmierć Ameryce!, "Śmierć (prezydentowi Hamidowi) Karzajowi!." W trakcie piątkowych manifestacji przeciwko Amerykanom w Afganistanie zginęło co najmniej 12 osób. W trakcie czterech dni protestów śmierć poniosło 25 osób, a kilkaset zostało rannych. Afganistan chce, by odpowiedzialni za spalenie Koranu stanęli przed sądem. W nocy z poniedziałku na wtorek egzemplarze Koranu skonfiskowane więźniom w amerykańskiej bazie wojskowej Bagram, ok. 60 km na północny wschód od Kabulu, zostały spalone, ponieważ Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości. Za incydent przepraszał Afgańczyków dowódca Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie, amerykański generał John Allen, a także minister obrony USA Leon Panetta. List z przeprosinami do prezydenta Karzaja przesłał też prezydent USA Barack Obama.