Do szokującego ataku doszło we wtorek (12 maja). Jak informuje Reuters, strzelcy przebrani za policjantów wdarli się do szpitala i ruszyli do kliniki położniczej, prowadzonej przez organizację Lekarze bez Granic. Napastnicy, których było przynajmniej trzech, zaczęli strzelać i rzucać granaty. Ich celem od początku był właśnie oddział położniczy. Inne części szpitala, które znajdują się znacznie bliżej, mordercy ominęli. "Atakujący strzelali do każdego w szpitalu, bez żadnego powodu. To rządowy szpital i wielu ludzi przywozi tu swoje kobiety i dzieci na leczenie" - powiedział cytowany przez Reutersa sprzedawca Ramzan Ali, który widział początek napaści na placówkę. Masakra najbardziej bezbronnych Zaledwie kilka godzin przed atakiem Lekarze bez Granic opublikowali w mediach społecznościowych zdjęcie matki trzymającej w ramionach noworodka, który przyszedł na świat w klinice w Kabulu za pomocą cesarskiego cięcia. Atak wymierzony w najmłodsze dzieci i najbardziej bezbronne kobiety zszokował kraj, który ma za sobą dekady rozlewu krwi i tysiące cywilnych ofiar - informuje "Guardian". "Przyszli zabijać matki" - powiedział Frederic Bonnot, szefujący działaniom Lekarzy bez Granic w Afganistanie. "Szli przez kolejne pokoje, strzelając do kobiet w ich łóżkach. To było metodyczne działanie" - dodał. W sumie w trakcie trwającego cztery godziny ataku na oddział położniczy zginęły 24 osoby. Wśród nich były między innymi trzy rodzące, osiem kobiet leżących w szpitalnych łóżkach i dwa noworodki. Żołnierze zabezpieczający miejsce po ataku wynosili ocalałe z masakry kilkudniowe dzieci, zawinięte w kocyki poplamione krwią - relacjonuje Reuters. Kto stoi za atakiem? Żadna z grup terrorystycznych nie wzięła na siebie odpowiedzialności za atak. Talibowie potępili ten czyn i ogłosili, że nie mają z nim nic wspólnego. Amerykański wysłannik Zalmay Khalilzad ogłosił, że za tę szokującą masakrę odpowiada ISIS, nie dostarczając przy tym żadnego dowodu. Jednocześnie wezwał rząd Afganistanu do powrotu do negocjacji pokojowych z Talibami. Ahmad Shuja, który w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Afganistanu odpowiada za stosunki międzynarodowe, przestrzegł USA przed normalizowaniem morderstwa. "Wybielanie wizerunku Talibów i niezauważanie ich złego zachowania, gdy nie podejmują żadnych konkretnych kroków w kierunku pokoju jest niebezpieczne" - stwierdził.