Operacja przeciwko niedobitkom z Al-Kaidy, organizacji Osamy bin Ladena i reżimu Talibów ukrywających się w górach koło miasta Gardez trwa od piątku. Wczorajsze natarcie na bazy terrorystów załamało się. Zginął jeden Amerykanin i trzech Afgańczyków. Drugi śmigłowiec amerykański MH-47 został trafiony wczoraj wieczorem pociskiem. Maszynie udało się wystartować, ale jeden ze znajdujących się na pokładzie żołnierzy zginął.Poinformowała o tym dzisiaj AFP powołując się na anonimowego przedstawiciela Pentagonu. Była to już dziewiąta katastrofa samolotu bądź śmigłowca amerykańskiego w Afganistanie od początku amerykańskiej kampanii antyterrorystycznej w październiku ubiegłego roku. Zginęło już ponad 20 żołnierzy: marines i pilotów. Podczas tej operacji Amerykanie stracili też bombowiec strategiczny B-1B, który spadł do Oceanu Atlantyckiego. Załoga została uratowana. Pentagon potwierdza straty w Afganistanie Pentagon potwierdził, że wojska amerykańskie i afgańskie poniosły straty w ludziach w czasie trwającej od soboty ofensywy przeciw talibom i siłom Al-Kaidy we wschodnim Afganistanie. Jak powiedział na briefingu minister obrony Donald Rumsfeld, w akcji zginęło 9 amerykańskich żołnierzy - w tym sześciu w katastrofie helikoptera, zestrzelonego przez wroga - i kilkunastu zostało rannych. Szef Pentagonu powiedział, że oddziały z sześciu krajów sprzymierzonych biorą udział w operacji ofensywnej. Jak wynika z wcześniejszych doniesień, chodzi o Niemcy, Australię, Kanadę, Francję, Danię i Norwegię.