NATO potwierdziło, że siły Sojuszu ostrzelały w niedzielę w prowincji Uruzgan kilka samochodów w przekonaniu, że wiozą one rebeliantów. Później okazało się, że w środku znajdowali się cywile. NATO zapowiedziało śledztwo w tej sprawie. "Według wstępnych doniesień, NATO otworzyło w niedzielę ogień do konwoju składającego się z trzech samochodów(...) zabijając co najmniej 27 cywilów, w tym 4 kobiety i jedno dziecko, i raniąc 12 osób" - napisano w komunikacie Rady Ministrów na czele z prezydentem Hamidem Karzajem. Nie podano, dlaczego wcześniej informowano o śmierci 33 cywilów. Według rzecznika MSW Zemeriego Baszary'ego, zaatakowanymi pojazdami jechały w sumie 42 osoby - sami cywile. Rząd afgański potępił niedzielny nalot w prowincji Uruzgan, określając go jako "nie do usprawiedliwienia". Zaapelował do NATO o "ścisłą koordynację działań i zachowanie maksimum ostrożności w prowadzeniu akcji militarnych", aby uniknąć dalszych cywilnych strat". "Jesteśmy ogromnie zasmuceni tragiczną śmiercią niewinnych ludzi. Powiedziałem jasno naszym siłom, że jesteśmy tu, by bronić narodu afgańskiego, a zabijanie lub ranienie cywilów bez ostrzeżenia podkopuje ich zaufanie i wiarę w naszą misję" - napisał w oświadczeniu dowódca sił NATO w Afganistanie gen. Stanley McChrystal. Jest to już trzecia w ciągu ostatnich 10 dni tragiczna w skutkach omyłka sił NATO w Afganistanie. 14 lutego siły koalicyjne zabiły w ataku rakietowych 12 cywilów afgańskich; dzień później w podobnych okolicznościach zginęło 5 cywilów.