Poinformował o tym anonimowy przedstawiciel armii USA. Jak podało amerykańskie wojsko, niedoszły zamachowiec zmarł w czwartek wskutek poparzeń ciała; w samochodzie, którym jechał, nie znaleziono ani broni, ani materiałów wybuchowych. Mężczyzna wjechał do rowu na lotnisku i furgonetka przewożąca benzynę stanęła w płomieniach. Samochód był kradziony. Tuż po incydencie rzecznik Pentagonu kapitan John Kirby powiedział, że do miejsca, w którym na lotnisku w bazie lotniczej Camp Bastion w prowincji Helmand miał się zatrzymać samolot Panetty, z dużą prędkością podjechała furgonetka. Według niego nic nie wskazywało, aby kierowca usiłował dokonać zamachu. Inny rzecznik Pentagonu, George Little, który towarzyszy Panetcie, przedstawił nieco inną wersję wydarzeń. Jak pisze Reuters, zaprzeczył on doniesieniom afgańskich mediów, według których samochód, skradziony przez Afgańczyka w bazie, zapalił się bądź eksplodował. W płomieniach stanął natomiast - choć nie wiadomo, dlaczego - sam kierowca. Little wyraził przekonanie, że Panetcie nie groziło żadne niebezpieczeństwo. Ministrowi Panetcie, ani towarzyszącym mu osobom nic się nie stało. Masakra w Afganistanie - podyskutuj na Forum