Przedstawiciel Centrum Badań Nuklearnych w Valduc w Burgundii, gdzie produkowane są głowice atomowe dla francuskiej armii, oświadczył, że szybkowary potrzebne są do transportu - cytuje - "pewnych substancji". Wyjaśnił, że z powodu cięć budżetowych nie ma sensu zamawiać specjalnych kontenerów, bo szybkowary są wystarczająco szczelne i bezpieczne. Wywołało to fale gwałtownych protestów organizacji ekologicznych, które podejrzewają, że w kuchennych garnkach transportowane - a może i składowane - będą odpady radioaktywne. Alarmują, że z punktu widzenia bezpieczeństwa to "czysta farsa". Jednakże według głównego producenta francuskich szybkowarów nie ma w tym nic dziwnego. Przedstawiciel firmy "SEB" ujawnił, że już w przeszłości dostarczała one swoje produkty elektrowniom atomowym w ojczyźnie i w innych krajach. Zaznaczył jednak, że nie wie dokładnie, w jaki sposób były one używane. Marek Gładysz