Prokurator generalny Merrick Garland i szef FBI Christopher Wray poinformowali w poniedziałek o aresztowaniu dwóch i oskarżeniu łącznie 13 domniemanych chińskich agentów. Oskarżenia dotyczą łącznie aż trzech afer szpiegowskich. W odkryciu jednej z nich pomóc miał podwójny agent FBI. Z informacji prokuratury i FBI wynika, że chińscy szpiedzy w USA próbowali wykradać informacje o postępowaniu przeciwko gigantowi telekomunikacyjnemu, rekrutować amerykańskich profesorów i skłaniać groźbami dysydentów do powrotu do kraju. Afera szpiegowska w USA Według amerykańskich mediów wśród podejrzanych znajdują się agenci wywiadu Chińskiej Republiki Ludowej. Jak przekazało radio publiczne NPR, Departament Sprawiedliwości USA podejmuje wysiłki dla przeciwdziałania próbom kradzieży amerykańskich tajemnic i technologii oraz potajemnego forsowania interesów Chin w USA. "Departament Sprawiedliwości nie będzie tolerował prób żadnego z obcych państw, mających podkopać rządy prawa, na których oparta jest nasza demokracja - oświadczył Garland. W jednej ze spraw wniesionych do sądu federalnego we Wschodnim Dystrykcie Nowego Jorku domniemani szpiedzy są oskarżeni o próbę utrudnienia śledztwa w sprawie globalnej firmy telekomunikacyjnej z siedzibą w Chinach oraz pranie pieniędzy. Garland nie ujawnił, o jaką firmę chodzi, ale amerykańskie media piszą, że jest to gigant technologiczny Huawei. Podwójny agent demaskuje Chińczyków Przypomnijmy, że w 2019 i 2020 r. USA postawiły koncernowi zarzuty m.in. zmowy w celu wymuszeń i kradzieży tajemnic handlowych. Jak informuje CNN dwaj oskarżeni Gouchun He i Zheng Wang, próbowali wykradać informacje z prokuratury wschodniego dystryktu w Nowym Jorku dotyczące prowadzonego postępowania. Byli przekonani, że pozyskali do tego zadania pracownika amerykańskich służb. W rzeczywistości był on jednak podwójnym agentem, pracującym dla FBI. He i Wang byli zainteresowani zwłaszcza informacjami o tym, jakich pracowników koncernu przesłuchali amerykańscy śledczy, jakimi dowodami dysponuje prokuratura, jaką ma listę świadków i strategię procesową. Ich amerykański informator miał na ich prośbę nagrywać narady prokuratorów. Jak się okazało podwójny agent dostarczył Chińczykom zaszyfrowanym oprogramowaniem podobno tajny, jednostronicowy dokument. W rzeczywistości była to fałszywka. Chińczycy mieli za niego zapłacić 41 tys. dolarów w bitcoinach. Jak podkreślają amerykańskie media, oskarżeni pozostają na wolności, co oznacza w praktyce, że jest mało prawdopodobne, by trafili do więzienia. Siatka szpiegowska Chin w USA Ale to nie koniec rewelacji. W poniedziałek amerykańska prokuratura oskarżyła czterech obywateli Chin, w tym trzech oficerów wywiadu Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego, o długofalową kampanię rekrutowania osób w USA do siatki szpiegowskiej. Trwała ona co najmniej przez dziesięć lat począwszy od 2008 r. Celem mieli być głównie profesorowie amerykańskich uniwersytetów. Jednego z profesorów, byłego funkcjonariusza amerykańskich służb i Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego, instytut miał zaprosić dwukrotnie na w pełni opłacone wycieczki do Chin. W ramach współpracy polecono profesorowi, by podpisał kontrakt na doradztwo dla chińskiej firmy. Jednak on sprawę amerykańskim służbom. Pekin narusza prawo międzynarodowe W innej sprawie siedmiu obywateli Chin, którzy rzekomo pracowali w imieniu swojego rządu, oskarżono o udział w wieloletniej kampanii gróźb i nękania w celu zmuszenie mieszkańca USA do powrotu do Chin.Jak wyjaśnił prokurator Garland, oskarżeni byli częścią niezgodnych z prawem działań rządu w Pekinie, w tzw. "Operacji Polowanie na Lisa". Jej celem jest śledzenie domniemanych uciekinierów z ChRL za granicą, w tym z USA, głównie dysydentów politycznych i krytyków, a następnie przekazanie ich na powrót Chińskiej Republice Ludowej. W tej sprawie oskarżono siedmiu obywateli Chin, a dwóch z nich aresztowano tego samego dnia w Nowym Jorku. Według prokuratury próbowali skłonić groźbami osobę mieszkającą w USA do powrotu do Chin. Operacją miał zarządzać aresztowany w czwartek Quanzhong An, biznesmen działający w nowojorskiej dzielnicy Queens. Jest on większościowym udziałowcem jednego z tamtejszych hoteli. Jednocześnie był on łącznikiem chińskiego rządu. Jak zaznaczył Departament Sprawiedliwości podobnych przypadków jest znacznie więcej.