P&O Ferries postanowiła wyrzucić brytyjską załogę w ramach cięcia kosztów. Firma podpisała umowę z odrębnym partnerem, który dostarczy marynarzy na konkretne rejsy - w ramach tego outsourcingu brytyjskich członków załóg zastąpią "tańsi" obcokrajowcy. Wyciekł materiał wideo z momentu zwolnienia Sposób, w jaki zwolniono setki pracowników, tylko spotęgował oburzenie na Wyspach. Marynarze dowiedzieli się o utracie pracy z wyświetlonego im materiału wideo z wypowiedzią przedstawiciela firmy. - Z przykrością informuję, że wasze zatrudnienie zostaje zakończone ze skutkiem natychmiastowym w związku z redukcją zatrudnienia. Wczoraj był ostatni dzień waszej pracy - poinformował jeden z menedżerów P&O Ferries. Pracownicy, często wieloletni, zostali wyprowadzeni z pokładów i pomieszczeń firmowych przez ochroniarzy w portach w Dover, Kent i Larne. Część ochrony miała na sobie... kominiarki. - Dorośli mężczyźni zaczęli płakać i martwić się swoimi hipotekami. Zostaliśmy potraktowani w sposób potworny. A oni to planowali od dawna, to nie było ot, tak - mówi jeden ze zwolnionych pracowników załogi. Reakcja Downing Street i związków zawodowych Eksperci od prawa pracy zwracają uwagę, że jeśli pracodawca chce zwolnić ponad 100 osób, to musi o tym poinformować brytyjski rząd z 45-dniowym wyprzedzeniem. Rzecznik Borisa Johnsona przekazał, że nic takiego nie miało miejsca. - Sposób, w jaki potraktowano tych pracowników, jest całkowicie niedopuszczalny - dodał. Ostrzej wypowiadają się związki zawodowe, które mówią o zdradzie i "jednym z najbardziej haniebnych czynów w historii brytyjskich relacji przemysłowych". Parlamentarzystka z Dover, Natalie Elphicke, wezwała rząd do "natychmiastowej reakcji na to haniebne zachowanie" firmy z Dubaju. Oświadczenie firmy: Chodzi o rentowność P&O Ferries ustami swojego rzecznika tłumaczy z kolei, że musiała "podjąć trudną, ale konieczną decyzję", by "zabezpieczyć rentowność firmy na przyszłość". Jak wskazano w oświadczeniu, firma zanotowało 100 milionów funtów straty w ciągu roku.