Jak się okazało, głową całego przedsięwzięcia był 42-letni Słowak, który od kilku lat mieszkał w Czechach i ma podwójne obywatelstwo. Prowadził własną działalność gospodarczą, ale popadł w kłopoty finansowe. Interes z podrabianym alkoholem miał mu pomóc z nich wybrnąć. Jego pomocnikiem był 37-letni Czech za Żlina, który niedaleko Pragi prowadzi firmę sprzedającą oleje. To on dostarczył metanol, który kupił legalnie. Razem działali w pomieszczeniach wynajętych od firmy produkującej kosmetyki samochodowe. Przedstawiciele tej firmy twierdzą jednak, że nic nie wiedzieli o ich procederze, nie brali w nim udziału i nie dostarczali przestępcom metanolu, choć ich przedsiębiorstwo wykorzystuje go m.in. do produkcji płynu do spryskiwaczy. Obu mężczyzn policja zatrzymała w miniony weekend. Skruszony czeski wspólnik zaczął współpracę z policją. Jest podobno w kiepskim stanie psychicznym. Z jego zeznań ma wynikać, że wraz z kolegą nie chcieli nikogo zabić, a jedynie wzbogacić się, sprzedając tańszy alkohol techniczny jako pełnowartościowy alkohol etylowy. Myśleli, że rozcieńczą alkohol metylowy etylowym na tyle, że nikomu nie zaszkodzi. To był jednak fatalny błąd. Żaden z nich nie posiadał odpowiedniej wiedzy, ani wykształcenia chemicznego. Ukończyli tylko szkoły średnie. Do tej pory czescy policjanci postawili w tej sprawie zarzuty 40 osobom. 14 z nich czeka na decyzję sądu w areszcie. Głównym organizatorom procederu grozi od 12 do 20 lat wiezieni, ale kara może być zaostrzona nawet do dożywocia. W Czechach w związku ze śmiertelnymi zatruciami alkoholem metylowym od 14 września obowiązuje prohibicja. Czeski rząd chce ją jednak w najbliższych dniach znieść. Trwają w tej sprawie rozmowy z Komisją Europejską. Rząd przygotował już nową partię banderoli, które pozwolą na odróżnienie pewnego i sprawdzonego alkoholu od pochodzącego z niepewnego źródła. Według różnych szacunków na rynku może znajdował się jeszcze od 5 do 15 tysięcy litrów skażonego alkoholu.