To nieoczekiwany rozwój wydarzeń w skandalu, który wstrząsnął w ostatnich miesiącach Watykanem i wyrządził poważne szkody jego wizerunkowi. Mecenas Fusco poinformował o swej decyzji niespełna trzy tygodnie po tym, jak watykański sędzia postanowił wytoczyć proces kamerdynerowi oraz jego wspólnikowi, informatykowi zatrudnionemu w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej. Przed watykańskim wymiarem sprawiedliwości odpowiedzą oni za kradzież poufnych listów kościelnych hierarchów do papieża i jego najbliższych współpracowników oraz zaszyfrowanych not dyplomatycznych. Proces za Spiżową Bramą ma rozpocząć się na jesieni i zapewne będzie toczył się przy drzwiach zamkniętych. Adwokat osadzonego w areszcie domowym papieskiego majordomusa nie ujawnił w rozmowie z agencją ANSA szczegółowych przyczyn rozbieżności w przygotowaniu linii obrony. W lipcu mecenas Carlo Fusco mówił mediom, że Gabriele kierował się "ideowymi", a nie materialnymi pobudkami i że chciał pomóc Benedyktowi XVI "w imię miłości do Kościoła". Dlatego, argumentował obrońca, wyniósł dokumenty, obrazujące wewnętrzne konflikty między hierarchami, między innymi w samej Kurii Rzymskiej i w jej najważniejszych instytucjach. Ponadto Fusco ujawnił wtedy, że kamerdyner poprosił papieża o przebaczenie. W złożonych zeznaniach, ujawnionych częściowo przez Watykan, majordomus przyznał się, że przekazał liczne dokumenty włoskiemu dziennikarzowi Gianluigiemu Nuzziemu, który opublikował je następnie w książce. Kiedy 13 sierpnia w Watykanie poinformowano o przedstawieniu zarzutów Paolo Gabriele i planowanym postawieniu go przed sądem, w oficjalnym komunikacie znalazła się też wiadomość o tym, że w jego mieszkaniu oprócz tajnych dokumentów i poufnych listów znaleziono między innymi czek dla Benedykta XVI na sumę 100 tysięcy euro oraz bryłkę złota, także podarowaną papieżowi. Agencja ANSA podała, że również druga osoba broniąca majordomusa, Cristiana Arru, rozważa możliwość rezygnacji. Watykan nie skomentował decyzji mecenasa Carlo Fusco.