Jak relacjonują niemieckie media, uwaga ta wywołała oburzenia obecnych na sali sądowej świadków i krewnych ofiar Sobiboru, którzy przybyli na rozpoczęty w poniedziałek przed południem proces 89-letniego domniemanego byłego strażnika w obozie zagłady. Na samym początku rozprawy Busch zarzucił sędziom i prokuraturze stronniczość. Jak relacjonuje agencja dpa, adwokat wskazywał, że sądy uniewinniały niemieckich SS-manów, którzy tłumaczyli podczas procesów, iż wykonywali rozkazy. - Powstaje pytanie, jak to możliwe, że przełożeni i wydający rozkazy są niewinni, a podwładny jest winien? - powiedział Busch. Oskarżył on sąd i prokuraturę o samowolę i stosowanie podwójnych standardów. Według Buscha, Demjaniuka należy postrzegać jako "ocalałego z Holokaustu", a nie jako mordercę. Porównał go do niektórych obecnych na sali rozpraw oskarżycieli posiłkowych, dawnych więźniów Sobiboru, którzy - jak mówił - pracowali w obozie, aby uniknąć śmierci w komorze gazowej. Słowa te odnosiły się do obecnego na rozprawie Tomasza Blatta, pochodzącego z Izbicy byłego więźnia w Sobiborze, który w 1943 r. zdołał uciec z obozu po powstaniu więźniów. Urodzony na Ukrainie John Demjaniuk oskarżony jest o pomoc w zamordowaniu 27 900 Żydów w Sobiborze w 1943 roku. Na początku wojny służył w Armii Czerwonej i w 1942 r. trafił do niemieckiej niewoli. Według prokuratury został wysłany do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach, z którego wywodzili się strażnicy stanowiący późniejszą obsługę obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Jako wachman Demjaniuk miał pędzić ludzi do komór gazowych. Główny dowód przeciwko pochodzącemu z Ukrainy Demjaniukowi to potwierdzenie służby w SS z numerem 1393. Według odręcznej notatki na dokumencie w marcu 1943 roku został odkomenderowany do Sobiboru. Obrońcy oskarżonego podważają autentyczność tego dokumentu. - Udowodnimy, że ten ukraiński jeniec wojenny - który uniknął śmieci głodowej (w niewoli), który został siłą wcielony do formacji Trawniki, który mógł zostać zastrzelony, jeśli próbowałby uciec oraz przeciw któremu nie ma dowodów, jakoby popełnił konkretną zbrodnię - także jest ofiarą, podobnie jak żydowski ocalony, który pracował w fabryce śmierci Sobibór, by uniknąć śmierci - powiedział Busch. Monachijski sąd zaplanował 35 dni procesowych do maja 2010 roku. Ciężko chory Demjaniuk może brać udział w rozprawach nie dłużej niż przez dwie 90-minutowe sesje dziennie. Stale obecni są w pobliżu lekarze. Oskarżony został w poniedziałek przywieziony na salę sądową na wózku inwalidzkim, przykryty niebieskim kocem. Na głowie miał niebieską czapkę z daszkiem. Przez większość rozprawy miał zamknięte oczy. Według cytowanego przez dpa biegłego lekarza Albrechta Steina oskarżony był "zdolny do rozmowy" i rozumiał, co się wokół niego dzieje. Przymknięte oczy mogły świadczyć o tym, że koncentrował się na tym, by zrozumieć rozprawę, którą tłumaczono dla niego na język ukraiński. Także biegła lekarz psychiatra uznała, że oskarżony nie ma objawów demencji. Podczas drugiej, popołudniowej części procesu Demjaniuk uskarżał się na bóle. Ogłoszono około półgodzinną przerwę, w czasie której otrzymał zastrzyk ze środkiem przeciwbólowym. Demjaniuk cierpi na wstępne stadium białaczki. Ma kłopoty z kręgosłupem i sercem. Jego rodzina twierdzi, że lekarze dają mu jeszcze jedenaście miesięcy życia. Jeśli Demjaniuk zostanie uznany za winnego, grozi mu kara 15 lat więzienia. Proces będzie kontynuowany we wtorek.