Doradca amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Thomas Donilon polecił swoim pracownikom zbadać, jak doszło do demokratycznej transformacji w niektórych krajach. Przedmiotem studiów są m.in. Filipiny po obaleniu tamtejszego dyktatora Ferdinanda Marcosa w 1986 r., Chile po odsunięciu od władzy generała Augusto Pinocheta, transformacja w Serbii po obaleniu Slobodana Miloszevicia oraz transfer władzy w Polsce w 1989 r. Podczas dyskusji w telewizji amerykańskiej w czasie demonstracji w Egipcie w ostatnich tygodniach eksperci powoływali się na Polskę, jako przykład pokojowego demontażu totalitarnego systemu, mogący stanowić wzór dla Bliskiego Wschodu. "W Egipcie opozycja nie ma jednak swojego Lecha Wałęsy, ani Vaclava Havla" - powiedział w niedzielę w panelu telewizji ABC News czołowy konserwatywny komentator George Will. Jego zdaniem - które podzielają niektórzy inni publicyści, zwłaszcza na prawicy - słabość świeckiej i liberalnej opozycji w Egipcie stwarza ryzyko, że rosnące wpływy będzie zdobywać Bractwo Muzułmańskie. Wśród komentatorów zdaje się jednak przeważać optymizm. Większość przewiduje, że islamiści nie dojdą do władzy. "Niektórzy w Waszyngtonie martwią się, że Egipt podąży drogą rewolucyjnego Iranu. Jest taka możliwość - czasami rewolucje bywają +ukradzione+. Niewykluczony jest także powrót do autorytaryzmu. Ale historia Bliskiego Wschodu i całego świata sugeruje, że fala popłynie w innym kierunku. Demokratyczny Egipt prędzej czy później przekształci swój region, i Stany Zjednoczone na tym skorzystają" - napisał w "Washington Post" w poniedziałek Jackson Diehl. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski