Jak podał środowy "New York Times", Waszyngton ma takie plany, ponieważ słaby rząd porewolucyjnej Libii wydaje się niezdolny do aresztowania zabójców. Według informacji wywiadu chodzi najprawdopodobniej o terrorystów z miejscowej Al-Kaidy. Administracja Obamy jest pod presją ze strony Republikanów, którzy twierdzą, że przed atakiem było wiele sygnałów ostrzegawczych, zlekceważonych przez Departament Stanu. Prawicowi przeciwnicy prezydenta nazywają historię z atakiem "Benghazi-gate" - nawiązanie do słynnej afery Watergate, która doprowadziła do dymisji prezydenta Richarda Nixona (1969-1974). Zdominowana przez Republikanów Komisja Kontroli Rządu w Izbie Reprezentantów rozpoczęła dochodzenie w sprawie ataku w Bengazi. Nastąpił on wkrótce po demonstracjach w Kairze w proteście przeciw filmowi krytykującymi islam, wyprodukowanemu w USA. Komisja oskarżyła rząd, że systematycznie odrzucał prośby o zwiększenie środków bezpieczeństwa w konsulacie w Bengazi przed fatalnym w skutkach atakiem. W liście do sekretarz stanu Hillary Clinton republikańscy członkowie Komisji Kontroli Rządu wyliczyli kilkanaście przykładów incydentów przemocy pod placówkami dyplomatycznymi w Libii w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Sprawa napaści na konsulat 11 września - w rocznicę ataku Al-Kaidy na USA 11 września 2001 - staje się politycznie kłopotliwa dla Obamy przed wyborami za pięć tygodni. Jak podaje "NYT", administracja może się zdecydować na naloty za pomocą samolotów bezzałogowych na pozycje terrorystów w Libii, tajną akcję w celu ich schwytania lub likwidacji podobną do tej, w której zabito Osamę bin Ladena, albo na wspólną operację z siłami libijskimi. Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski