Zapowiedzieli to w poniedziałek na wspólnej konferencji prasowej w Moskwie ich prezydenci: Siergiej Bagapsz i Eduard Kokojty. - Swojego wyboru dokonaliśmy 17 lat temu, proklamując niepodległość. Z drogi tej nie zboczymy - oświadczył przywódca Abchazji. Bagapsz zaznaczył jednak, że jego kraj nie oczekuje od Rosji natychmiastowego uznania swojej niepodległości. - Swoje działania gotowi jesteśmy prowadzić zgodnie z prawem międzynarodowym i Kartą Narodów Zjednoczonych - powiedział. Z kolei Kokojty oznajmił, że Osetia Południowa nigdy nie będzie częścią gruzińskiego państwa. - Swoją przyszłość widzimy tylko we wspólnocie z Rosją. Zawsze była ona, jest i będzie naszym głównym sojusznikiem - podkreślił. Lider Osetii Południowej powiedział również, że nie ma nic przeciwko temu, by Gruzja weszła do NATO, ale bez jego kraju i Abchazji. - Gruzji nikt nie może zabronić przystąpienia do jakichkolwiek bloków. Jednak do NATO Gruzja wejdzie bez Osetii Południowej i Abchazji. To jest pewne - zauważył. Kokojty wskazał również, że niedzielna decyzja parlamentu w Kosowie to poważny precedens, który skłoni obie kaukaskie republiki do bardziej zdecydowanych działań. Abchazja, choć formalnie wchodzi w skład Gruzji, faktycznie uniezależniła się od niej po wojnie z lat 1992-93. Ma własny parlament, prezydenta, konstytucję, rząd, siły zbrojne i sądy. W 1999 roku jej parlament przyjął akt niepodległości, jednak Abchazja nie została uznana przez żadne państwo. Secesję Abchazji, podobnie jak i Osetii Południowej, również próbującej od kilkunastu lat uniezależnić się od władz w Tbilisi, nieoficjalnie wspiera Rosja. W obu separatystycznych republikach jako siły pokojowe stacjonują rosyjskie wojska, a ok. 70 proc. mieszkańców obu regionów ma także rosyjskie obywatelstwo.